Dlaczego uzupełnienie „Zaczarowanej gry” trwało aż tak długo, bo ponad 30 lat?
Po ukończeniu Zaczarowanej gry zajęty byłem innymi problemami i nie myślałem o wznowieniu tej książki, która nie w pełni mnie zadowalała. Marzyła mi się pozycja obszerniejsza, obejmująca cały obszar polskiej literatury fantastycznej. Wkrótce doszedłem do wniosku, że jest to zadanie przerastające moje siły i możliwości. Stworzenie odpowiedniego zespołu wymagało z kolei odpowiednich funduszy. Parokrotne próby uzyskania dotacji z różnych źródeł (m. in. z Komitetu Badań Naukowych) spełzły na niczym. Wysokie oceny projektu nie wpłynęły na pozytywne decyzje zarządzających finansami. A ponieważ żebractwo nie leży w mej naturze, wkrótce zrezygnowałem z poszukiwania sponsorów. A czas biegł. W ostatnich latach pojawiła się nadzieja na uzyskanie dotacji z Narodowego Centrum Kultury, które opłaciło zaledwie opracowanie szczegółowego projektu badań nad Encyklopedią polskiej fantastyki i wycofało się z finansowania dalszych prac. Zorganizowany przeze mnie Zespół Redakcyjny podjął jednak pracę i jego Uczestnicy zdecydowali się ją kontynuować w miarę swych możliwości i bez nadziei na jakąkolwiek zapłatę. W tej sytuacji uległem prośbie Wojtka Sedeńki i zgodziłem się, na opracowanie drugiego wydania Zaczarowanej gry.
Ostatni rozdział, ten dopisany, sprawia wrażenie konspektu czy też szkicu nowej książki, która by wnikliwie przedstawiła dzieje polskiej SF po 1980 roku. Czy taka książka powstanie?
Istotnie piętnasty rozdział drugiego wydania sprawia wrażenie konspektu książki o polskiej fantastyce naukowej. Marzę jednak o szerszym zakresie przyszłej publikacji. W tym rozdziale starłem się raczej nie wychodzić poza ramy zakreślone w podtytule książki i skupić się na polskiej science fiction. Tak więc może on zostać wykorzystany jedynie jako konspekt pewnej części ogólniejszego studium. Czy takie studium o polskiej fantastyce powstanie, trudno powiedzieć. Dlatego mówię raczej o marzeniach, a nie o konkretnych planach. W ciągu ostatnich trzydziestu lat mocno zmieniła się sytuacja w nauce o literaturze fantastycznej. Wyrosło młode pokolenie badaczy. Na każdym niemal uniwersytecie czy innej humanistycznej uczelni jest ktoś zajmujący się zagadnieniami literatury fantastycznej. Sam recenzowałem kilka doktoratów i parę habilitacji z tego zakresu. Pojawiło się sporo wartościowych opracowań zagadnień szczegółowych i zapoznanie się dokładnie z wszystkimi tymi pozycjami przerasta już możliwości jednego człowieka. Jeśli więc powstanie książka, która mi się od dawna marzy, będzie to zapewne dzieło zbiorowe kilku autorów. Byłoby dobrze, aby zarys historyczny został uzupełniony ujęciem encyklopedycznym. Czas biegnie, więc chciałbym jeszcze zainicjować to przedsięwzięcie, które być może urzeczywistni się dopiero po wielu latach, zważywszy na nieustające kłopoty finansowe.
Jak zostaną w niej potraktowane kwestie nowych odmian literackich, które uprawiano w tym okresie? Myślę tu przede wszystkim o fantasy i horrorze. Wszak pokrewna horrorowi literatura grozy została w „Zaczarowanej grze” pokazana choćby na przykładzie twórczości Grabińskiego.
Przyszła publikacja powinna – moim zdaniem – obejmować wszystkie odmiany literatury fantastycznej, a może nawet uwzględnić także inne dziedziny sztuki fantastycznej (film, komiks, malarstwo itp.), a nawet gry komputerowe. Wiedza o fantastyce poszerzyła się w sposób niebywały. Zainteresowani tą dziedziną czytelnicy mają do dyspozycji znakomite opracowania o charakterze wstępnych syntez, jak np. Od gotycyzmu do horroru Anny Gemry, Fantastyka socjologiczna Mariusza Lesia, Modelowe boksowanie ze światem. Polska literatura fantastyczna na przełomie lat 70. i 80. Roberta Klementowskiego czy Adama Mazurkiewicza O polskiej literaturze fantastycznonaukowej lat 1990-2004 oraz Z problematyki cyberpunku. Objętościowo mniejszych pozycji w księgach zbiorowych i czasopismach trudno byłoby zliczyć. Tak więc wszystkie odmiany powinny być omówione, poczynając od fantastyki baśniowej, demonologicznej, naukowej aż po fantasy czy najnowsze realizacje tradycyjnych gatunków. W Zaczarowanej grze zostały omówione tylko niektóre aspekty innych odmian, mianowicie związki z fantastyką naukową. Inne z konieczności zostały pominięte. Z twórczości Stefana Grabińskiego zostały omówione tylko te nieliczne utwory, w których widoczne było naukopodobne, racjonalistyczne podejście do zjawisk nadprzyrodzonych. Związki z baśnią uwzględniłem o tyle, o ile gatunek ten był wykorzystany do popularyzowania osiągnięć naukowych, wiedzy przyrodniczej zwłaszcza w okresie pozytywizmu, a to przecież bardzo niewiele.
Czy w ocenie dzieł i zjawisk kierujesz się własnym rozeznaniem, czy też pracami i ustaleniami kolegów polonistów?
Oczywiście kieruję się rozeznaniem własnym, ale wykorzystuję również ustalenia innych badaczy, zwłaszcza jeśli dany pogląd na dane zagadnienie jest zbieżny z moim oraz gdy inny autor potrafił mnie przekonać do swoich racji. Po pierwsze – tworząc syntezę wiedzy o jakimś zagadnieniu (a przecież o ujęciach syntetycznych, historycznych mówimy), nie można nie uwzględniać ustaleń poprzedników; po drugie zaś – nie można przeczytać wszystkiego, co napisano na dany temat w określonej epoce, a także o wiele później.
Jaki wpływ na Twoje oceny dzieł i zjawisk mają recenzje prasowe, pisane przez autorów spoza grona krytyki uniwersyteckiej?
Nie wprowadzam takiego rozróżnienia. Znakomici krytycy, znawcy literatury niekoniecznie muszą się wywodzić spośród pracowników wyższych uczelni. Biorę więc pod uwagę wypowiedzi jednych i drugich. Oczywiście nie sposób zapoznać się ze wszystkimi wypowiedziami (często niewielkimi recenzjami prasowymi), stąd zapewne w swej masie recenzje prasowe mają mniejszy wpływ na moje oceny niż obszerniejsze i bardziej udokumentowane wypowiedzi w rozprawkach uniwersyteckich. Nie mniej trafne bywają także intuicyjne odczucia każdego czytelnika. Nawet jeśli czasem trudno się zgodzić z jakimś konkretnym zdaniem, to jednak nie można nie wziąć pod uwagę, że jest ono swoistym świadectwem odbioru, do którego każdy czytelnik ma prawo.
Jak oceniasz dzisiejszą kondycję SF w Polsce na tle dokonań z przeszłości?
Odpowiedź na to pytanie jest dość kłopotliwa z dwóch co najmniej powodów. Po pierwsze – porównywanie współczesności z przeszłością nie wydaje mi się właściwe. ponieważ w sztuce (w tym także w literaturze) nie ma postępu. Są tylko zmiany. Czasy, kiedy marksiści próbowali oceniać dzieła (a nawet całą twórczość pisarzy) w kategoriach postępowości i wstecznictwa, mamy już szczęśliwie za sobą. Po drugie – trudno wartościować gatunki czy odmiany. Tego po prostu nie należy robić. Oceniać można tylko dzieła niezależnie od ich zakwalifikowania do takiej czy innej kategorii. Pytanie o kondycję gatunku (czy odmiany) jest pytaniem o wartość, ale także – co już łatwiej określić – o popularność, o poczytność czy wręcz o modę w konkretnym okresie historycznym. Nie chciałbym tego pytania zbyć krótkim stwierdzeniem, że kondycja science fiction jest dobra, chociaż rzeczywiście jest. Od czasu do czasu ukazują się utwory znakomite, podobnie zresztą jak te zaliczane do fantasy. W jednej i drugiej odmianie widoczna jest większa dbałość o kształt artystyczny. W poszukiwaniu oryginalności w wielu utworach można zauważyć większe zbliżenie do dzieł literatury uniwersalnej, mniejsze natomiast – o konsekwentne przestrzeganie reguł poetyki określonego gatunku. W konkretnych utworach mieszają się niekiedy elementy różnych odmian, jak np. w powieści Pawła Majki Pokój światów. Stosunkowo nowym zjawiskiem jest w obrębie fantastyki naukowej popularność cyberpunku. Parę lat temu po temat z zakresu historii alternatywnej sięgnął Jacek Dukaj w czystej gatunkowo powieści science fiction Lód. To zaledwie dwa skrajne przykłady. Żadne podejście do reguł gatunkowych nie jest ani lepsze, ani gorsze. Oba są równouprawnione. Jeśli pisarz ma coś ważnego do powiedzenia społeczeństwu, sięga po takie chwyty artystyczne, które jego zamiar najlepiej urzeczywistnią. Jak efekt jego trudu krytycy później ocenią – jak zdefiniują i sklasyfikują, do jakiej kategorii przypiszą – to już inna sprawa.