Burzyciel światów



Tytuł
Oppenheimer
 
Reżyseria
Christopher Nolan


Obsada
Cillian Murphy, Matt Damon, Gary Oldman, Emily Blunt i in.

Muzyka
Ludwig Göransson

Zdjęcia
Hoyte Van Hoytema
Burzyciel światów
 

Im gorzej wiedzie się Rosji w wojnie z Ukrainą, rozpoczętej w lutym 2022 roku, tym częściej po stronie rosyjskiej powtarzają się groźby użycia broni jądrowej. Tak wygląda kontekst społeczno-polityczny filmu „Oppenheimer”, który w lipcu wszedł na ekrany naszych kin.

Z pozoru film wydaje się poświęcony programowi Manhattan, którego celem było wyprodukowanie broni wykorzystującej energię rozszczepienia uranu. Mianowany szefem naukowym Robert Oppenheimer zyskał przydomek „ojca bomby atomowej”. Film ma jednak charakter biograficzny; zaczyna się w momencie gdy Oppenheimer wraca z Europy, by wykładać w Berkeley mechanikę kwantową, w Ameryce podówczas słabo znaną. Jako błyskotliwy fizyk teoretyczny i dobry organizator został wybrany przez wojskowego zarządcę programu gen. Grovesa (w tej roli Matt Damon) do kierowania tysiącami naukowców różnych specjalności.

Film Christophera Nolana powstał na podstawie biografii Birda i Sherwina „Amerykański Prometeusz”, nagrodzonej Pulitzerem. Świetnie pokazano prominentnych fizyków trafiających do Los Alamos: oprócz Oppiego, jak go nazywali współpracownicy, byli to Bohr, Bethe, Lawrence, Feynman i inni. Tłok jest tak duży, że geniusz tej miary co Fermi tylko mignął na ekranie. Bardzo dobrze wypadł Einstein, który wprawdzie nie pracował przy Manhattanie, ale przyczynił się do jego uruchomienia. Odgadywanie, kto jest kto stanowi prawdziwą przyjemność widza zorientowanego w historii nauki. Nolan sprawił też, że fizycy z zagranicy mówią po swojemu: inaczej akcentuje Teller z Węgier, a inaczej Niemiec Bethe. Czynią to ze stosowną przesadą, aby nawet durny Europejczyk był w stanie się zorientować.

W momencie wejścia Amerykanów do gry ich opóźnienie wobec Niemców, którzy również pracowali nad bombą, szacowano na półtora roku. Na szczęście Niemcy weszli w ślepą uliczkę i błędnie oszacowali ilość materiału rozszczepialnego, a ich guru Heisenberg, także pokazany w filmie, okazał się mniej błyskotliwy niż Oppie. Fizycy mało wiedzieli o reakcji łańcuchowej, skoro na serio rozważali, czy detonacja bomby A nie zapali azotu w atmosferze lub wodoru w oceanach. Policzył to Bethe: „Szansa jest bliska zera”. „Wolałbym zero”, odpowiada gen. Groves na filmie.

Nolan bardziej chciał skupić się nad kwestią odpowiedzialności uczonego za rezultaty jego badań, zwłaszcza w sytuacji zagrożenia, że to wróg owładnie wunderwaffe. Chociaż w filmie prezydent Truman mówi wyraźnie: „To ja zrzuciłem bombę”, bez fizyków by nie powstała. Najwięcej wątpliwości miał sam Oppenheimer, człowiek o szerokich horyzontach humanistycznych. Po próbnej detonacji bomby nazwanej Trinity wypowiedział wers z „Bhagawadgity”: „Stałem się śmiercią, burzycielem światów”. Nie znajdując odpowiednich słów na skomentowanie tego co się stało sięgnął po cytat, który przeszedł do historii. Nie wszyscy zachowali się tak subtelnie; fizyk Kistiakowski rzekł po prostu: „Teraz wszyscy jesteśmy sukinsynami”.

Czy zrzucenie bomb na miasta japońskie było konieczne? Wojna wszak była wygrana i bez atomu. Chodziło bodaj o to, by nie dopuścić na Wyspy Japońskie sił sowieckich, gdyż sojusz ze Stalinem wydawał się coraz bardziej wątpliwy. Czy wolno w imię celów politycznych zabijać dziesiątki tysięcy

niewinnych ludzi? Oppenheimer został z tą kwestią przed własnym sumieniem, wątpliwości targały nim do samej śmierci. Dlaczego ten bohater narodowy został w końcu oskarżony prawie o bycie agentem komunistycznym? Film nie daje na to pytanie zdecydowanej odpowiedzi. Może chodziło o znalezienie kozła ofiarnego, którego dałoby się obciążyć winą za stworzenie broni masowej zagłady? Może decydentów raziło, że Oppie wyłamuje się z szeregu ze swym pięknoduchostwem i nie chce brnąć w glorii wspólnej odpowiedzialności? Może zbyt stanowczo domagał się międzynarodowej kontroli nad bronią atomową? W scenie, kiedy na wieść o zrzuceniu bomb na Japonię w Los Alamos panuje powszechna radość i tańce, nikt nie wspomina popalonych ludzi z Hiroszimy i Nagasaki. Tylko Oppenheimerowi nieustannie zdaje się, że widzi dookoła siebie skutki ataku atomowego; w pewnej chwili wyciąga nawet but ze spalonego na skorupę człowieka.

Do końca życia ten wielki fizyk nie wyzbył się wyrzutów sumienia z powodu tego, co zrobił. Lecz załóżmy, że bombę A jako pierwsi skonstruowali Niemcy i dzięki niej wygrali II wojnę. Którą wersję historii byśmy preferowali?



Reklama

Senni zwyciezcy

Książka do kupienia w Stalker Books

planeta smierci cover

Książka do kupienia w Stalker Books

Człowiek idzie z dymem - Marek Oramus

Książka do kupienia w Stalker Books

COVER bogowie lema

Książka do kupienia w Stalker Books