Wielokrotnie pytano mnie, dlaczego książki w Polsce są tak straszliwie drogie. Jeszcze nie tak dawno przeciętną książkę można było mieć za sumę do 30 zł. Obecnie jest to przynajmniej o 10 zł więcej. Porządna książka w twardej oprawie kosztuje tyle co sweterek dla dziecka.
Pytanie jest źle postawione. Powinno brzmieć: dlaczego nie stać nas na zakup książki, na którą mamy ochotę?
W poszukiwaniu odpowiedzi odwołajmy się do rozumowania Waldemara Łysiaka, zamieszczonego w ostatnim „Uwarzam Rze”. Cytat będzie dość długi, ale smaczny.
Pisze Łysiak: „W Polsce chory jest cały system służby zdrowia i opieki medycznej (katastrofalny stan szpitali, tasiemcowe kolejki do specjalistów itp.). W Polsce chory jest cały system biurokracji (nieustannie rosnąca kasta urzędników, którzy pasożytują na budżecie państwa, a interesy państwa tudzież interes obywatela petenta rutynowo lekceważą). W Polsce chory jest cały system inwestycji i wdrażania biznesu (trzeba wielu miesięcy i stosu opieczętowanych papierków, by założyć firmę lub rozpocząć działalność gospodarczą, gdy w innych krajach formalności trwają od kilku minut do kilku godzin). W Polsce chory jest cały system kultury (dominują go prezentacje dewiantyczne oraz hucpa popowa sortu rynsztokowego). W Polsce chory jest cały system sprawiedliwości (przekupni, stronniczy, upartyjnieni sędziowie i prokuratorzy, policja notorycznie współpracująca z kryminalistami, seryjne więzienne „samobójstwa” sprawców, którzy zbyt dużo wiedzą, oraz likwidowanie świadków, którzy mogliby za dużo zeznać, itp.) W Polsce chory jest cały system polityczny ergo partyjny (we wszystkich partiach brakuje ludzi uczciwych i z klasą – 90% członków i aktywistów każdej partii to figury szemrane, mniej lub bardziej ogładzone szumowiny). W Polsce chory jest cały system fiskalny (kompletna bezkarność dygnitarzy i biuralistów fiskusa, którzy niesprawiedliwymi, niezgodnymi z paragrafem decyzjami niszczą świetnie funkcjonujące firmy, rujnując przy okazji życie właścicieli tych firm). W Polsce chory jest cały system komunikacji (brak autostrad, brak obwodnic, fatalne kolejnictwo, itp.) W Polsce chory jest cały system uliczny (dziurawe jezdnie, brak miejsc do parkowania samochodów, bezkarność właścicieli psów masowo obsrywających chodniki, itp.) Mógłbym wymieniać jeszcze długo – w III RP chore są wszystkie systemy. Teraz zapowiedziane pytanie: jeżeli tak jest, to dlaczego, u diabła, zdrowy miałby być polski sport?”
Ano właśnie. Jeżeli tak jest, to dlaczego, u diabła, zdrowa miałaby być polska książka, jej system dystrybucji, sposób naliczania i pobierania od niej podatków itp. Polityka rządu wobec kultury, w tym wobec książki, wydaje mi się gorsza od polityki okupanta – no ale ciemną tłuszczą łatwiej się rządzi.
Niektórzy twierdzą, że książki byłyby tańsze, gdybyśmy ich więcej kupowali. Wyższe nakłady – sprzedane! – pozwoliłyby obniżyć cenę egzemplarza. Nieprawda. Najpierw dlatego, że nie wiadomo z góry, co się sprzeda wspaniale, a co marnie. Po drugie jestem pewien, że zysk skonsumowaliby w pierwszym rzędzie księgarze, hurtownicy i wydawcy. Ci ostatni tęgo robią bokami, nie płacą autorom i tłumaczom, więc z chęcią by się trochę odkuli.
Krąg trzeba przerwać gdzie indziej. Gdzie? Wróćmy do cytatu z Łysiaka.