Drzewa ruszają w drogę



Tytuł
Świat, który nadchodzi. Jak wielka wędrówka przyrody wpływa na nasze życie
 
Autor
Benjamin von Brackel

Tłumaczenie
Katarzyna Łakomik

Wydawca
Copernicus Center Press 2024

Cena wydawnictwa
59,90 zł
Drzewa ruszają w drogę
 

Luty był podobno najcieplejszym miesiącem wszechczasów. Notowano po kilkanaście stopni w dzień, co oznacza, że temperatura przewyższała normę o jakieś 25 stopni (przyjmując, że w lutym powinno być z 10 stopni mrozu). Teraz temperatury szaleją, ciepło nie ma gdzie się podziać, więc wali nad Polskę. Padają przy tym deszcze, co wskazuje,  że w lecie, gdy termometry pokażą 40 stopni, zapanuje susza i wszyscy – rośliny, zwierzęta i ludzie – ugotujemy się równo.

Kwestii tej dotyczy bezpośrednio książka Benjamina von Brackela „Świat, który nadchodzi”. Brackel nie jest naukowcem, tylko dziennikarzem ze skłonnościami do ekologii, jego domeną nie są zydel i biurko, tylko ruch. Jest to najlepsza metoda napisania książki o wielkich zmianach terytorialnych w bytowaniu gatunków zwierząt i roślin. Brackel zjeździł różne strony świata, a to co tam zobaczył i usłyszał od ludzi zajmujących się klimatem, biocenozą i poszczególnymi gatunkami, stawia resztę włosów na głowie.

Oto w dobie powszechnego ginięcia licznych gatunków zwierząt i roślin włącza się do akcji gorąc, który spowoduje – należy się spodziewać – masową rzeź organizmów żywych na Ziemi. Na naszych oczach zatem stabilny dotąd świat biologiczny ruszył z miejsca i zaczął się przemieszczać tam, gdzie chłodniej. Zwierzęta lądowe i rośliny (drzewa) obrały na naszej półkuli kierunek północny. Niektóre wędrują wzwyż, gdzie górzystość terenu na to pozwala. Najszybciej przemieszczają się ryby. Jednego roku widzi się je w okolicach Hiszpanii, następnego koło Wielkiej Brytanii, kolejnego już są u wybrzeży Islandii. Dochodzi z tego powodu do niesnasek, bo Hiszpanie i Francuzi są wściekli i utrzymują, że wokół Islandii krążą ich ryby i żądają zwrotu uciekinierów, tj. prawa do odłowienia. Jest to kuriozalna sytuacja, bo wygląda na to, że ci, od których ryby uciekły, domagają się respektowania przez nie granic państwowych albo jeszcze gorzej widocznych, zwłaszcza w mroku, granic połowów. Moim zdaniem trzeba ryby opieczętować i wtedy nie będzie żadnych wątpliwości, które są czyje.

„Rośliny i zwierzęta żyjące na lądach przemieszczają się średnio o 17 km na dekadę, podczas gdy mieszkańcy mórz pokonują w tym czasie średnio 72 km”, informuje Brackel. Przeliczając: życie na powierzchni Ziemi oddala się od równika w stronę obu biegunów o 5 m dziennie, a w oceanach o 20 m dziennie. Zwierzęta przemieszczają się na łapach, ryby także odpływają własnym sumptem. Gorzej mają drzewa, które jak w przeboju zespołu „Homo homini” także ruszyły w drogę, ale w ich przypadku system jest bardziej skomplikowany. Najpierw muszą wyginąć na zajmowanym dotychczas terenie, co dzieje się na skutek temperatury i suszy. Zanim je opadną korniki i zanim rzuci się na nie wszelkie paskudztwo na czele z grzybami, zgnilizną itp., zdążą wysiać nasiona, które trafiwszy na bardziej sprzyjające miejsca dadzą początek nowym lasom. Ale czy dadzą? Las rośnie długo, umiera szybko. Brackel opisuje, jak w Niemczech idą pod piłę hektary wyschniętych świerków i buków, bo nic innego nie da się z nimi zrobić.

Z prawdziwą przykrością czytałem o moich ulubionych trzmielach, które z punktu widzenia fizyki nie mają prawa latać. Badacze tych uroczych stworzeń ogłosili, że na łąkach w Hiszpanii i Francji, gdzie dotychczas było ich pełno, dogorywają ostatnie egzemplarze, a roje przeniosły się na nowe lokalizacje. Na kawałku ziemi w Zenonowie, który nawiedzam, trzmiele ostały się jako jedyne zapylające; znikły natomiast pszczoły. Dotąd wierzyło się, że wykończyły je pestycydy, ale okolica jest zdrowa, mało kto tam coś uprawia, bo gleba słaba, więc i chemii nie sypie się tak ochoczo. Wiadomość, że to gorąc eksmituje i eksterminuje te bajkowe stworzenia jest pewnym novum; Brackel zresztą poświęca trochę miejsca na analizę jakości zapylania przez trzmiele i roztacza hiobową wizję świata, w którym zapylaczy zabrakło.

Podobna sytuacja – migracji z dotychczasowych siedlisk – panuje we wszystkich częściach świata. Najbliżej jest nam do Arktyki, gdzie białe misie nie mają już dokąd uciec. Zaiste, czarno się robi przed oczami – nam, sprawcom tych tragedii, które niedługo złączą się w jedną wielką tragedię globalną.



Reklama

Senni zwyciezcy

Książka do kupienia w Stalker Books

planeta smierci cover

Książka do kupienia w Stalker Books

Człowiek idzie z dymem - Marek Oramus

Książka do kupienia w Stalker Books

COVER bogowie lema

Książka do kupienia w Stalker Books