W 1904 roku zarówno Józef Piłsudski, jak i Roman Dmowski odbyli podróż do Japonii z inspiracji agenta japońskiego wywiadu w Europie. Japończycy chcieli się zorientować, jak Polska mogłaby wspomóc ją w toczonej właśnie wojnie z Rosją. Piłsudski w imieniu PPS proponował wzniecenie w Polsce powstania, Dmowski był przeciwny uważając, że wykrwawianie narodu w kolejnym daremnym zrywie nie ma sensu; więcej sił rosyjskich zaangażuje sytuacja stałego zagrożenia. Obaj panowie spotkali się przypadkowo w Tokio i 14 lipca odbyli w hotelu długą rozmowę, o której niewiele wiadomo, bo nie zachowały się o niej dokładniejsze relacje. Lukę tę wypełnił Jacek Inglot w dwuaktowej sztuce „Długi dzień w Tokio”, której treścią jest właśnie owa wymiana poglądów.
Sztuka zakrojona jest skromnie: tylko dwóch aktorów plus gejsza, która w ramach usług hotelowych dostarcza im koniaku i gra na shamisenie. Piłsudski i Dmowski wymieniają stanowiska w sprawie polskiej: pierwszy twardo optuje za powstaniem, twierdzi, że trzeba czynu, aby pobudzić naród; drugi kategorycznie się temu sprzeciwia. Jego zdaniem trzeba budować świadomość narodową i wystąpić zbrojnie dopiero gdy nadarzy się okazja. Rozmowa dotyka także tragedii powstania styczniowego oraz przyszłości Europy. Dmowski wieści wielką wojnę i podnosi kwestię jeńców polskich w rękach Japończyków. Piłsudski chciałby z nich formować legion w Mandżurii, Dmowski – odesłać do Polski. W końcu zostali oni odesłani, ale do Rosji. Memorandum Piłsudskiego zostało od razu odrzucone, nad postulatami Dmowskiego debatowano dłużej, ale ogólnie biorąc wielkie nadzieje na sojusz japońsko-polski nie spełniły się.
Sztuka dobrze pokazuje osobowości interlokutorów i uwzględnia fakty historyczne. Walorem jej jest oddanie przez autora języka epoki oraz indywidualnego języka postaci. Mimo iż pozornie w sztuce niewiele się dzieje, ma ona podskórną dramaturgię wynikłą z różnicy poglądów i antagonizmu obu bohaterów. Przesłanie dopowiada historia: obaj rozmówcy mieli rację, trzeba było i świadomości narodowej, i czynu zbrojnego, zaś okazję wkrótce podsunęła I wojna światowa, na którą wystarczyło zaczekać dziesięć lat.