Dzień 276, czwartek 10 grudnia 2020

Nie chciało mi się pisać ostatnio, nie było o czym. Codziennie po paręnaście tysięcy nowych zakażeń i po 500 – 600 trupów. Wymowa tych danych jest bezlitosna: Polska pod względem ochrony medycznej to nie nowoczesny kraj XXI wieku, tylko jakiś bantustan, w którym ludzie mrą jak muchy. W pewnym miasteczku chorych – niekoniecznie na COVID – do szpitala wozi straż pożarna. Jednego dowieźć nie zdążyli i tak zmarł niepotrzebnie 13-letni chłopak.

W powietrzu natomiast rozgorzały dyskusje na temat szczepionek. W Anglii nawet zaczęli szczepić, pierwsza była jakaś 90-letnia staruszka, a jako drugiego wzięli faceta o nazwisku William Szekspir. Parę osób zapytało mnie, czy zamierzam się zaszczepić. Na razie odpowiedź brzmi, że nie. Dlatego, że porządne przetestowanie szczepionki trwa ze dwa lata, a na chybcika nie sposób tego zrobić porządnie. Jeśli wytwórnia mówi, że poziom niezawodności jej szczepionki to 90 procent, to ja rozumiem, że ten wskaźnik naprawdę wynosi może 70 procent, ale nie wolno było tego podać ze względów handlowych. Ruskie natychmiast podali swoją niezawodność: 95 procent i oczywiście zaczęli szczepić w Moskwie.

Pod pozorem pomocy medycznej, która oczywiście jest niezbędna, trwa wyścig po miliardy dolarów, które państwa przeznaczają na szczepionki. Sama Polska zamówiła pono 60 milionów sztuk. (Ciekawe, gdzie je będą przechowywać, skoro potrzeba do tego chłodni z minus 70 stopni.) Przy tym traktuje się szczepionki jako cudowne antidotum, po którym koronawirus nie będzie miał innego wyjścia jak ustąpić. To świadczy, jaki jest poziom zapotrzebowania na nadzieję, na przerwanie tego życia w munsztukach na ryju.

U nas na pierwszy rzut mają iść „seniory”, jak słyszałem przed sklepem: stali tam ludzie, których nie wpuszczono do środka, bo były właśnie godziny dla seniorów. To oznacza, że nikogo nie wpuszczają, tylko starców od pewnego wieku. „Te skurwiałe seniory”, denerwowali się przestępujący z nogi na nogę przedstawiciele młodszego pokolenia. Cóż, mimo starań rządu za wolno wymieramy. Jeszcze trudno odczuć, że robi się luźniej, choć od początku pandemii wymarło ponad 20 tysięcy luda – niewielkie miasteczko. Druga anegdotka: wpadł w godzinach dla seniorów jakiś jegomość i dalejże błagać ekspedientkę: pani poda chleb, nie mam co dziecku dać na śniadanie. Kobiecina wpuściła go na sklep, a ten wyciąga kwity i ordynuje 5000 zł  mandatu.

No więc zamierzam zaczekać, aż przetestują się szczepionką najpierw Anglicy, potem nasi uprzywilejowani: oprócz seniorów medycy i służby mundurowe. A politycy? Zobaczymy, na czym polegają skutki uboczne i jak często występują. Chyba że tę informację się zatai, ostatnio mam wrażenie, jakby coraz trudniej było dotrzeć do istotnych informacji, które grzęzną w sieczce. Tak jak w opowiadaniu Lema o zbójcy Gębonie, który – łasy na wszelką informację – zginął przytłoczony jej nadmiarem. Ale to nie była informacja, tylko wiadomości dokładnie dla każdego myślącego zbędne.

Do Świąt dwa tygodnie. Dziś spadł śnieg i jeszcze leży; masa ludzi wyległa z dziećmi, aby po nim pobiegać. Niektóre dzieci ciągnęły sanki, inne przystępowały do lepienia bałwana z dwucentymetrowej suchej warstewki. Niekompetencja tych dzieci bierze się stąd, że jeszcze nie miały do czynienia ze śniegiem ani z zimą i lecą na książkowych, a bardziej na telewizyjno-reklamowych skojarzeniach. Tam jakby żaden wirus nie istniał: gna się ludziska do kupowania batogiem zachęt, namów, obrazów różnych śliczności. A są tacy, którzy nie wiadomo czy będą mieli w te Święta co wetknąć do gęby.

Dla mnie dobre dni: niespodziewanie wszystkie problemy oprócz jednego rozwiązały mi się po kolei. Ale jak spojrzeć z innej strony żadnych problemów nie było, tylko moja wiedza o nich była gówniana jak dzisiejsza edukacja. Tak czy owak lżej na duszy i nie ma o czym myśleć w nocy, kiedy się człowiek obudzi. Ja wtedy obmyślam, co mam napisać albo zrobić; rano budzę się i niczego nie pamiętam.

Parę osób, którym opowiadałem o mojej wrześniowej chorobie, wyraziło ostrożne przypuszczenie, że był to COVID, mimo że nie miałem gorączki i nie utraciłem smaku wraz z węchem. Nie wiem; spałem przecież w jednym łóżku z Dominiką, jadłem przy jednym stole z Bereniką. Dominika ze dwa tygodnie temu przeszła badania na COVID w klinice uniwersyteckiej. Wynik doskonale ujemny. Więc nie COVID? To co? Wśród strzępeczków zaścielających me biurko znalazłem spis leków, jakie wtedy przyjmowałem. Po kolei: No-Spa 1 pastylka, Ketonal – 2. Espumisan – 8. To paskudztwo, ten Espumisan, przyjmuje się go przed USG, żeby odgazować flaki. USG źle widzi pęcherzyki powietrza i pierwsze pytanie, które zadała lekarka, brzmiało: ile pan tego zjadł? Jak powiedziałem, wyglądała na zadowoloną. Dalej na liście jest kroplówka z pyralginy, dzięki której przetrwałem półdniowe badania, potem Pyralgina – 1 tabletka i Controloc – 1 tabletka. Dopiero to mi pomogło, a może nastąpiło już przesilenie choroby. Może ktoś z tego wywnioskuje, co mi było.

1 komentarz

  1. Cny Marucho, względem tej szczepionki, to postanowiłem zgłosić się czym prędzej do kłucia. Będziesz mógł na mym organizmie sprawdzić skutki uboczne. Gdyż, jak powiada Pismo, coś czasem trzeba zrobić dla starych przyjaciół ;)

Prześlij komentarz



Reklama

Senni zwyciezcy

Książka do kupienia w Stalker Books

planeta smierci cover

Książka do kupienia w Stalker Books

Człowiek idzie z dymem - Marek Oramus

Książka do kupienia w Stalker Books

COVER bogowie lema

Książka do kupienia w Stalker Books