Dzień 43, czwartek 16 kwietnia 2020

Dziś pierwszy dzień obowiązkowego noszenia masek na pysku. Nie wiem jak to przetrzymam, bo puściłem brodę, żeby się jakoś odróżniać od siebie z czasów prosperity. Kiedyś dostałem od Leszka Jęczmyka bandanę na imieniny; różne były jej losy, chodziła w niej nawet mała Berenika. Teraz Dominika wiąże mi ją przed wyjściem do sklepu, ale na razie nie zakładałem jej na nos, tylko nosiłem na szyi. Mieć to na twarzy to czysta niewygoda, zaduch, człowiek bez przerwy posmarkany. Ale będzie się musiało, bo zagrożenie mandatowe, a te mandaty jak dla turystów z Księżyca: naści 5 tysięcy, 15, 30 tysięcy. Trzeba w obywatelach wzbudzić strach, jak w dzieciach albo zwierzątkach, inaczej się tego żywiołu nie opanuje. No i co spłynie do budżetu to nasze.


Dzień 40, poniedziałek 13 kwietnia 2020

Wieczorem prawie 7 tysięcy zarażonych, prawie 250 zgonów. Od samego rana do późna słychać jazgot karetek. Nawet jak liczba zakażeń przekroczyła parę tysięcy, perswadowałem sobie, że jesteśmy w prawobrzeżnej Warszawie, a zachorowania koncentrują się po drugiej stronie Wisły, tam gdzie city. Paradoksalnie boimy się mniej niż na początku marca, kiedy to wszystko startowało.


Dzień 33, poniedziałek 6 kwietnia 2020

Liczby w Polsce: 4413 zarażonych, ponad setka zmarłych, 300 nowych przypadków tylko dzisiaj, a był bodaj taki dzień, kiedy sięgnęła 500. Minęliśmy granicę 100 nowych zakażeń na milion mieszkańców, wyznaczoną przez wirusologa na początku epidemii. Maluczko, a zacznie brakować miejsc w szpitalach – co wtedy?


Dzień 30, piątek 3 kwietnia 2020

Dominika z Bereniką urządziły sobie właśnie seans filmowy z płytki; sądząc po charkotliwym języku, krzykach i odgłosach razów jest to kolejny Indiana Jones. Ja po całodniowym czytaniu siądę niedługo do trzeciego odcinka „Sposobu na Alcybiadesa” według najlepszej chyba powieści Niziurskiego, ale jakby niedopiętej, niewygranej do końca. Ma ona genialne momenty, jak wiersz znokautowanego boksera Wątłusza czy scenę z odgrywanego przez uczniów spektaklu z życia Murzynów: „Podły kacyku, sprzedałeś nas kolonizatorom!” Intryga tak absurdalna, że aż komiczna, w dodatku język… kto dziś tak pisze?


Dzień 28, środa 1 kwietnia 2020

Zrobiłem prowizoryczną listę utworów o epidemiach. […] Teraz to sobie spokojnie posprawdzam i niektóre powoli zacznę czytać, aby się wprowadzić w atmosferę zarazy.


Dzień 23, piątek 27 marca 2020

Kiedy odsyłałem we środę wywiad, liczba zarażonych w Polsce minęła 900. Potem się posypało i z panią Anitą ustaliliśmy, że zamienimy te 900 na ponad tysiąc – bo tyle było. Dziś – piątek wieczorem – jest to to już 1340 i o żadnym wyhamowywaniu przez wirusa nie może być mowy.