Frank Herbert:  Rój Hellstroma

Ludzie jak owady

Formy owadzie są nader często wykorzystywane w literaturze i filmach SF. Zwłaszcza Obcy z kosmosu przyjmują owadopodobne kształty, przerażające i fascynujące zarazem. Powieść „Rój Hellstroma” Franka Herberta, autora znanego cyklu „Diuna”, wykazuje bardziej przewrotne podejście: tu ludzie zorganizowani są na modłę owadzią, to ich społeczeństwo, nie wygląd, naśladuje owady, organizację mrowisk, kopców termitów czy pszczelich uli.


Olaf Stapledon:  Ostatni i Pierwsi Ludzie. Historia bliskiej i dalekiej przyszłości

18 mgnień ludzkości

W 1930 roku ukazała się książka „Ostatni i Pierwsi Ludzie”. Od razu została uznana za wybitne dzieło science fiction, głównie z racji rozmachu. Stapledon opisał bowiem historię ludzkości na przestrzeni 2 miliardów lat, poczynając od czasów współczesnych aż do zagłady istot ludzkich, co dziwne nie zawinionej przez nie same. Jako dzieło futurologiczne rzecz kompletnie się nie broni, co widać już po upływie niecałych stu lat. Ale też wątpię, by autor starał się przepowiedzieć przyszłe dzieje ludzkości – jest to niemożliwe – co innego zatem musiało się liczyć w jego planach.


Blake Crouch:  Rekursja

Fotel pamięci

Wyobraźmy sobie odkrycie: kto w stanie deprywacji sensorycznej (odcięcia od bodźców) wraca pamięcią do wyraźnie zapisanego w pamięci wspomnienia, a dodatkowo przyjmie pewne substancje wspomagające, po czym nie zwlekając obniży akcję swego serca poniżej progu umieralności, ten osiągnie efekt przerzutni w czasie. Konkretnie poddany takim katuszom znajdzie się migiem wewnątrz tego wspomnienia. Niezbędny jest jeszcze skomplikowany fotel pamięci – wszystko to razem działa jak wehikuł czasu. Fotel pamięci to nie zabawka, można go traktować jako potencjalnie niebezpieczny, a nawet jako broń o masowym zasięgu, gdyż rozszczepia główną strugę czasu na poboczne i umożliwia korektę rzeczywistości. Jest i zła wiadomość: każde z czasowych odgałęzień prowadzi do globalnego konfliktu z zagładą ludzkości w finale.


Meg Elison:  Księga bezimiennej akuszerki

Karząca ręka kobiety

Koronawirus powoli mości sobie miejsce  literaturze. Oczywiście dzieł filmowych i literackich z wirusem w tle naprodukowano multum, ale traktowano je jako abstrakcję. Dopiero nasze czasy zmieniły to podejście. Wprawdzie powieść „Księga bezimiennej akuszerki” ukazała się w Ameryce w 2014 roku, kiedy nikt o koronawirusie nie słyszał, ale po polsku zjawia się w samym środku gwałtownej epidemii. U Meg Elison wirus nie ma też korony, ale to bodaj bez znaczenia.


Ian McEwan:  Maszyny takie jak ja

Lustro podane sobie

12 Adamów, 13 Ew, koszt jednej sztuki 86 tys. funtów. Ewy poszły szybciej, jakiś szejk kupił od razu dwie. Adam, który przypadł naszemu bohaterowi, waży 77 kg, żywotność 20 lat, instrukcja obsługi 470 stron, ładowanie prądem 13 A przez 16 godzin. „Wyglądał na Turka albo Greka”


Margaret Atwood:  Testamenty

Ciotka Wallenrod

Wydana w połowie lat 80. XX wieku „Opowieść podręcznej” Margaret Atwood przyniosła autorce zasłużony rozgłos. Opis opresyjnego Gileadu, powstałego na terytoriom dzisiejszych USA, jątrzył i szokował, jakie też formy represji może wygenerować ludzka pomysłowość. Tym bardziej, że najbardziej odartą z praw i dotkniętą prześladowaniami grupą okazały się kobiety, we wszystkim łącznie z rozrodczością poddane naciskowi ideologii.