Od innych książek z serii „Orbity nauki” ta odróżnia się tym, że autor odbywa peregrynacje po całej kuli ziemskiej, do miejsc, gdzie naukowcy usiłują wydrzeć Wszechświatowi jego tytułowe tajemnice. Cel: obejrzeć i opisać sprzęt, którym się posługują i który jest atrakcją samą w sobie.
Tak więc w kopalni Soudan w Minnesocie uczestniczy Ananthaswamy w „kriogenicznym poszukiwaniu ciemnej materii” i jak na Hindusa przystało pije wódkę na środku zamarzniętego Bajkału, gdzie podlodowe aparaty usiłują rejestrować nadlatujące z kosmosu neutrina. Podobny, ale znacznie bardziej zaawansowany teleskop neutrinowy odwiedza na biegunie południowym, na Antarktydzie bierze także udział w puszczaniu balonów stratosferycznych mających wykryć antycząstki. Odwiedza obserwatoria na pustyni Atakama, na Hawajach i w hinduskiej części Wyżyny Tybetańskiej. W Karru, na południe od pustyni Kalahari, wizytuje miejsce, gdzie powstanie największy radioteleskop wszechczasów. W Szwajcarii ogląda Wielki Zderzacz Hadronów, a w Cannes bynajmniej nie filmy, tylko sondę Planck, mającą jeszcze dokładniej pomierzyć kosmiczne promieniowanie tła.
Uff! Ten reportaż uczestniczący uzupełniany jest kompetentnie teorią, aby czytelnik rozumiał, czemu służy olbrzymia maszyneria i z jaką precyzją działa. W efekcie uzyskujemy pojęcie, nad czym i jakimi metodami pracują dzisiejsi fizycy i kosmolodzy oraz jakich wyrzeczeń to wymaga. Opisy, jak naukowcy radzą sobie w skrajnie niekorzystnych dla człowieka (i dla badań) warunkach przeplatają się z impresjami na temat surowego krajobrazu i z solidnymi dawkami wyjaśnień naukowych. Daje to rzadko spotykane w literaturze popularyzatorskiej wrażenie autentyczności i druzgocze mit, że nauka to tylko siedzenie w laboratorium albo produkowanie teorii przy biurku.
Ananthaswamy zarysowuje także perspektywy: na wyciągnięcie ręki wydaje się odkrywanie fal grawitacyjnych czy wejście nowej generacji teleskopów optycznych, klasy 30 i 40 metrów. Są i anegdoty: fizyk Higgs, Szkot zresztą, zapytany jak uczci ewentualne znalezienie mitycznej cząstki nazwanej jego imieniem, odpowiedział: „Otworzę jakąś butelkę”. Po namyśle uściślił, że będzie to szampan. „Wypicie butelki whisky zabiera trochę więcej czasu”.