Trwoga mnie ogarnia na widok lektur mojej nastoletniej latorośli: ani jednej książki „o czymś”, przeważnie różne multiplikacje fantasy. Może literatury o czymś dla młodzieży nie ma? Ale jest: oto trylogia o George’u, napisana przez guru kosmologów Stephena Hawkinga i jego córkę Lucy, dziennikarkę i pisarkę. Książki ukazywały się w roku 2007, 2009 i 2011, na polski były przetłumaczone z Jerzym w tytule. Wydaje się, że powrót do George’a w nowym tłumaczeniu wyszedł cyklowi na dobre, gdyż spolszczony na siłę bohater, znalazłszy się w centrum nieziemskich zjawisk budziłby czasem niezamierzone efekty komiczne.
Stephen Hawking w czasie powstawania trylogii znalazł się już u kresu swej drogi życiowej (zmarł w 2018 roku), jego kontakt z otoczeniem był szczątkowy. Ale nawet w tych warunkach włączył się w opracowanie koncepcji tych książek, wiedząc jak się produkuje bestsellery dzięki stworzonej wcześniej samodzielnie słynnej „Krótkiej historii czasu”. Mocno zaznaczył swój udział w trylogii: prominentny fizyk i kosmolog Eric jest jego alter ego, zaś w córce Annie możemy upatrywać portretu Lucy. Także tematyka tych powieści jest nie z tej ziemi: dzięki fantastycznemu komputerowi Kosmosowi, który potrafi otwierać portale nie tylko w Układzie Słonecznym, ale i w innych układach planetarnych, a nawet w Galaktyce Andromedy, Wszechświat stoi przed naszymi bohaterami otworem. Poznają go dzięki osobistym wycieczkom na Księżyc, Marsa, Tytana, do układów Centaura i 55 Cancri, a także na planetoidę w Andromedzie. Daj Boże każdemu.
Każda z książek idzie więc podwójnym torem: z jednej strony czytamy historię o szkolnych i pozaszkolnych perypetiach George’a i Annie, z drugiej towarzyszą temu na wydzielonych stronach objaśnienia fenomenów kosmicznych. Lucy ze Stephenem w ogóle nie przejmują się, czy ktoś akceptuje taką dwudzielność – nie chcesz, nie czytaj, widać to nie dla ciebie. Ale książki napisane są przejrzyście, a fabuła interesująca. Ilustrowane są przepięknymi zdjęciami kosmosu, a krótkie wstawki o zagadnieniach astronomii, astrofizyki i astronautyki wyszły spod piór najlepszych znawców tematu.
Podejrzewam, że trylogia o George’u mogła być w zamyśle autorów odpowiedzią na cykl Rowling o Harrym Potterze. Podobieństwa są uderzające: zarówno Harry, jak i George są adeptami pewnego wtajemniczenia, co prawda w obu przypadkach krańcowo odmiennego. Odpowiednik Hogwarthu to Foxbridge (Oxford plus Cambridge), w szkole źli uczniowie prześladują George’a, niektórzy naukowcy wchodzą na drogę nieprawości i jak mogą, tak szkodzą nauce i ludzkości (jeden się poprawia). Istnieje tajna organizacja POTWORY, która grupuje takich abnegatów, udaje się im nawet wrobić czystego jak kryształ Erica. W tle mamy zwariowanych na punkcie ekologii rodziców George’a, małoletniego geniusza komputerowego Emmetta (jedna z najbardziej udanych postaci cyklu), NASA ze zmienioną nazwą i Wielki Zderzacz Hadronów. Nauka w cyklu o George’u jest bez wątpienia pierwszoligowa, a wszystkie trzy książki wołają wielkim głosem: oto czemu warto poświęcić czas. Warto poznawać arkana nauki zamiast faszerować się głupactwami fantasy – jeśli dobrze rekonstruuję sobie intencję autorów.
Przy tym wszystkim są te książki dobrze napisane i dowcipne, np. na przyjęciu dla naukowców ktoś przebiera się za przesunięcie ku czerwieni (zaobserwowano taki efekt przy ucieczce galaktyk). Rodzice George’a i on sam żyją w dość pierwotnych warunkach, np. w domu nie ma prądu, który jest nieekologiczny, a mięsa nie jada się w ogóle. Tworzy to komiczny kontrast ze światem wielkich energii (i wielkiego marnotrawstwa energii), ale dzieci od małego wyrastają w świadomości kluczowych problemów ludzkości. Gdy nasi milusińscy zastanawiają się, jakie studia obrać czy jaki biznes rozwinąć, czytelnicy Hawkingów rozważają, na który z wydziałów fizyki złożyć papiery.
Reasumując: trylogia o George’u jest przykładem odważnej popularyzacji, popartej autorytetem Stephena Hawkinga i jego kolegów z branży. Jest peanem na cześć nauki, która stanowi propozycję dla młodych czytelników: oto czym warto się zająć. Bo jak matematyka jest tajnym kluczem do Wszechświata, tak nauka otwiera drzwi do krainy wszechmożliwości, z którą nic nie jest w stanie wytrzymać konkurencji.
Taka trochę nadęta recenzja.