Dwa lata temu ukazała się książka Jacka Bartosiaka i Piotra Zychowicza „Nadchodzi III wojna światowa”, zapowiadająca w bliskiej przyszłości konfrontację USA z Chinami, odejście z Europy sił amerykańskich na Pacyfik i pozostawienie Polski samej sobie. Obecnie mamy w ręku dopełnienie tamtych rozważań, zatytułowane „Wojna o Ukrainę, wojna o świat”. Jest to w zasadzie nowe spojrzenie na problem, gdyż rozpętana przez Rosję w lutym 2022 roku wojna z Ukrainą dostarczyła tyle materiału do analiz, że uzupełnienia stały się konieczne.
Teza obu książek jest taka: III wojna światowa już trwa; czy chcemy, czy nie, bierzemy w niej udział. Na szczęście jeszcze nie w formie działań zbrojnych, ale to z miesiąca na miesiąc może się zmienić – należy zatem jak najszybciej zastanowić się, jak przeformować armię, by sprostała wymogom dzisiejszego pola walki. Pod tym względem sprawy stoją u nas na głowie: zamiast dobierać uzbrojenie do wymogów przyszłej wojny kupuje się co popadnie, a potem deliberuje, do czego tego użyć. Ukraina pokazała, że nie ma bitew wielkich związków taktycznych, jak podczas II wojny np. na łuku kurskim, nie ma olbrzymich mas czołgów itp. Liczą się niewielkie, mobilne oddziały, tzw. lekka piechota, uzbrojone w wyrzutnie naramienne – pojedynczy żołnierz może zlikwidować czołg albo strącić śmigłowiec. Ważną rolę odgrywa precyzyjna artyleria, a więc i rozpoznanie, które Ukraina ma prawdopodobnie od Amerykanów, zaś nowym elementem na polu walki są różnego rodzaju drony. I bez tych nowych elementów polskie wojsko się nie obejdzie.
Z wojny ukraińskiej wynika także wniosek, że pogłoski o drugiej armii świata w wydaniu rosyjskim są mocno przesadzone; porządnie uzbrojone oraz dowodzone wojsko mogłoby sobie z nią poradzić. To jednak prawda na dziś; w bliskiej przyszłości Rosja bez względu na wynik wojny ukraińskiej pójdzie w zbrojenia – inaczej nie potrafi. „Wojna o Ukrainę” dostarcza mrowia analiz, co by należało zrobić i jak się przygotować, póki jeszcze mamy czas. W tym kontekście wymienia się minione 30 lat jako okres zmarnowany tak pod względem militarnym, jak i politycznym. Dłużej takiej beztroski nie sposób tolerować. Pora też uświadomić sobie, że nikt nas nie obroni, ani NATO, ani Europa, ani Ameryka, jeśli nie obronimy siebie sami.
W spółce autorów większym dorobkiem pisanym wykazuje się historyk Piotr Zychowicz, ale główną rolę gra Jacek Bartosiak, postać niezmiernie ciekawa, były adwokat, który rzucił wszystko, by zająć się analizami, co się dzieje na świecie i do czego to doprowadzi. W wakacje 2019 roku utworzył think tank „Strategy & Future”, wypuścił parę książek i dziś widać, że jego organizacja to przerażający w swej rzeczowości ośrodek myślenia o Polsce i jej przyszłości. Przerażający dlatego, że pracę tę powinny wykonywać instytucje państwowe, a najwyraźniej nie wykonują. Książka „Wojna o Ukrainę” w wielu miejscach szokuje, pokazując, jak bimbamy sobie z realnych zagrożeń i trwonimy pieniądze oraz czas.
Obie książki zostały najpierw nagrane, a potem spisane w formie dialogu. Taki tekst bardzo dobrze się czyta, maskuje on niedoskonałości kompozycyjne, przeskakiwanie z tematu na temat itp. W zamian czytelnik dostaje rozważania niejako „na żywo”, zdynamizowane formą podania oraz tym, że dotykają spraw najświeższych. Po lekturze wiele kwestii wydaje się oczywistych, bo tak zostają ukazane – jako wynik wiedzy i logicznego myślenia. Bartosiak ukatrupia polską mentalność, że powinniśmy składać daninę krwi, bić się gdzie tylko można za wolność waszą i naszą, a kiedy trzeba iść na śmierć po kolei, jak każe poeta romantyczny. Zamiast tego trzeba dbać o goły interes narodowy i nic nie ma prawa liczyć się bardziej niż dobro ojczyzny. Spektakularnym przykładem negatywnym jest postępowanie władz polskich podczas II wojny – ucieczce szosą na Zaleszczyki przeciwstawiony został prezydent Zełęski, który został w Kijowie i mobilizował swój naród do obrony. Ta analiza jest bezlitosna: przegraliśmy II wojnę, bośmy się do niej źle przygotowali i pozwoliliśmy innym decydować o naszym losie – ze znanym skutkiem. Taka sytuacja powtórzyć się nie może.