Joanna Siedlecka:  Pan od poezji. O Zbigniewie Herbercie

Piekłowędrowanie Zbigniewa Herberta

Pierwsze wydanie „Pana od poezji” Joanny Siedleckiej ukazało się w roku 2002, krótko po śmierci Zbigniewa Herberta. Po 17 latach autorka dodała do książki sześć nowych rozdziałów, niezbędnych dla zrozumienia fenomenu pana Cogito: o prześladowaniu przez bezpiekę, o wymarzonym mieszkaniu przy ul. Promenada w Warszawie, które okazało się nafaszerowane podsłuchami, o reperkusjach słynnego wywiadu do „Hańby domowej” Trznadla, a także o pierwszej wielkiej miłości poety w Sopocie.


John Steinbeck:  Była raz wojna. Bomby poszły

Szlachetne bombardowanie

Wielki pisarz zatrudniony w machinie propagandy wojennej. Wasilij Grossman pokazywał wstrząsające migawki z frontu i terenów, przez które dopiero co przeszła wojna. John Steinbeck, też mający za sobą epizod korespondenta wojennego, w złożonej z dwóch części książce „Była raz wojna. Bomby poszły”, koncentruje się najpierw na życiu żołnierzy, na przygotowaniach do operacji wojskowych, oczekiwaniu na godzinę próby, kiedy można postradać życie. Jak żołnierze, którzy jeszcze nie powąchali prochu na polu bitwy, znoszą to doświadczenie? Jego domena to psychologia: zagląda żołnierzom do głów, do bagaży, do kieszeni.


Jan Józef Szczepański:  Dziennik tom V: 1981-1989

Spełnione życzenia

W dwóch ostatnich tomach „Dziennika” Jana Józefa Szczepańskiego jego notatki, czynione przeważnie po skończeniu dnia, przed północą, nabierają odmiennej wymowy. Wcześniej były to zapiski prowincjusza, literata schowanego w cieniu, krążącego między Krakowem a domem na stoku Lubogoszczy obok Kasinki. Rzadkie wypady do Warszawy i wyjazdy na spotkania autorskie w Polsce tylko to wrażenie wzmacniały. Pewnym dysonansem w tym obrazie były podróże po szerokim świecie, to one na moment czyniły ze Szczepańskiego człowieka światowego. Potem wracał do poprzedniej roli: ogrodnika i rzemieślnika wiecznie coś remontującego, wiecznie kogoś odwożącego i przywożącego. Dom na Lubogoszczy raz huczał od gości, a raz (rzadko) świecił pustkami, pozwalając pomyśleć w oderwaniu od zgiełku świata, a nawet coś napisać.


Jacek Kaczmarski:  Między nami. Wiersze zebrane

Kaczmar

Znałem Jacka Kaczmarskiego od pierwszych kroków na scenie, od pierwszych piosenek i występów. Wydał mi się artystą od razu w pełni ukształtowanym, który potem niewiele dodał do swego image’u. Bo też nie musiał niczego dodawać – ewentualne zmiany tylko by osłabiły jego wizerunek ostrego, bezkompromisowego w osądach śpiewającego poety. Jego śpiewanie było jak jego teksty: biło po uszach, czasem przechodziło w krzyk, ale każde słowo było na swoim miejscu, żadne nie było zbędne.


Wojciech Orliński:  Lem. Życie nie z tej ziemi

Czy pan istnieje, Mr. Lem?

Zdaje mi się, że pisanie biografii przypomina rekonstrukcję kierowcy rajdowego Johnsa z opowiadania Lema „Czy pan istnieje, mister Johns?”. Części ciała utracone podczas wypadków na torze wymienia się na sztuczne narządy i organy, wskutek czego jest coraz mniej Johnsa w Johnsie, a coraz więcej firmy produkującej protezy. W biografii Lema pióra Orlińskiego zachodzi podobne zjawisko: wprawdzie Lema jest w niej sporo, ale zdecydowanie za dużo Orlińskiego.


Kate Brown:  Plutopia. Atomowe miasta i nieznane katastrofy nuklearne

Cytadela plutonu

Za zimnej wojny, w szczytowym okresie konfrontacji między dwoma systemami politycznymi, karierę zrobiło pojęcie overkillu. Oznacza ono takie nagromadzenie atomowych środków zagłady, że każdy mieszkaniec Ziemi mógłby zostać zabity kilkakrotnie. Tak jakby nie dość było zabić każdego z nas tylko raz.