Astrofizyk Marek Abramowicz powiedział mi, że Lee Smolin to najbardziej subtelny myśliciel wśród fizyków doby obecnej. Potwierdzają to jego książki wydane w Polsce: „Życie Wszechświata” i „Kłopoty z fizyką”. „Czas odrodzony” jest w pewnym sensie kontynuacją każdej z nich. Smolin zapowiada tu nowe podejście do kosmologii, ponieważ dotychczasowe metody, polegające na stosowaniu niezmiennych w czasie praw fizycznych, nie zdały egzaminu. „Więcej niż dwa dziesięciolecia trwa już program badawczy oparty na bezczasowym wszechświecie i obejmujący mechanikę kwantową i wieloświat jako teorie ostateczne. Nie stworzył on ani jednego falsyfikowalnego przewidywania dla wykonalnego eksperymentu”, podsumowuje. Musi się zmienić metoda, jeśli nie chcemy dalej brnąć w ślepą uliczkę. „Czas odrodzony” jest próbą wskazania drogi, którą by należało pójść.
Smolin uważa, że prawa fizyczne zmieniają się w czasie, proponuje ten fakt uwzględnić i przywrócić czasowi należne mu znaczenie. Przy okazji trzeba będzie poświęcić koncepcję relatywizmu na rzecz relacjonizmu (oddziaływań między obiektami Wszechświata). Fetowana dziś teoria kwantowa ma się okazać niepełnym przybliżeniem ogólniejszej teorii kosmologicznej, która wyniknie z tych przewartościowań.
Wszystko to Smolin przedstawia w systematycznym, sugestywnym wywodzie; wynika z niego zapierający dech w piersiach obraz nauki po rewolucji, która ją całkowicie odmieni. Autor sam w tym uczestniczy, wielokrotnie odwołuje się do własnych prób i modeli, które mają posunąć sprawę do przodu, a także do prac swoich współpracowników z Perimeter Institute w Toronto. Diagnoza stanu nauk fizycznych, zwłaszcza zaś kosmologii, wydaje się przekonująca, w końcu Smolin nie od dziś pracuje na najbardziej wysuniętym froncie fizyki i kosmologii. Ale czy wskazywana przezeń droga wyjścia z impasu przyniesie owoce, trudno przesądzać. Jest to praca ponad siły jednego fizyka, nawet wizjonera.