Marcel Woźniak: Tyrmand. Pisarz o białych oczach
Pod koniec roku 2020, ogłoszonego Rokiem Tyrmanda, ukazała się książka Marcela Woźniaka „Tyrmand. Pisarz o białych oczach”. Nie jest to biografia sensu stricto, gdyż nie ogranicza się tylko do faktów z życia autora „Złego”. Raczej mamy do czynienia z rozbudowanym reportażem; Woźniak wybrał się po śladach Tyrmanda do Ameryki, na Litwę, do Niemiec i do Rosji – i zewsząd zwoził bogaty materiał. Książkę ułożył achronologicznie z solidnych rozdziałów oraz z migawek, pokazujących jakiś szczegół, ciekawostkę, coś, co się przypomniało świadkom albo zostało odkryte po latach. Także sposób pisania odbiega od solennego relacjonowania dziejów bohatera, popadając nawet w fikcję, bo trudno sądzić, by Woźniak znał myśli ojca Tyrmanda Mieczysława podczas oczekiwania na Umschlagplatzu na transport do Majdanka.
Wiktor Suworow: Matka diabła. Kulisy rządów Chruszczowa
Od kiedy Władimir Rezun, rezydent GRU w Genewie, wybrał wolność na Zachodzie, regularnie dostarcza książek o Związku Sowieckim doby komunizmu. Pisze właściwym sobie felietonowym stylem o absurdach tego wielkiego kraju pod rządami aparatczyków, ujawnia nieznane szerzej szczegóły, podaje inną od obowiązującej, zwłaszcza w Rosji, wykładnię. Nie inaczej jest z książką „Matka diabła”, zajmującą się końcem lat 50. i początkiem 60. XX wieku, dniami chwały i upadku Nikity Chruszczowa, ówczesnego władcy ZSRR.
Blake Crouch: Rekursja
Wyobraźmy sobie odkrycie: kto w stanie deprywacji sensorycznej (odcięcia od bodźców) wraca pamięcią do wyraźnie zapisanego w pamięci wspomnienia, a dodatkowo przyjmie pewne substancje wspomagające, po czym nie zwlekając obniży akcję swego serca poniżej progu umieralności, ten osiągnie efekt przerzutni w czasie. Konkretnie poddany takim katuszom znajdzie się migiem wewnątrz tego wspomnienia. Niezbędny jest jeszcze skomplikowany fotel pamięci – wszystko to razem działa jak wehikuł czasu. Fotel pamięci to nie zabawka, można go traktować jako potencjalnie niebezpieczny, a nawet jako broń o masowym zasięgu, gdyż rozszczepia główną strugę czasu na poboczne i umożliwia korektę rzeczywistości. Jest i zła wiadomość: każde z czasowych odgałęzień prowadzi do globalnego konfliktu z zagładą ludzkości w finale.
Meg Elison: Księga bezimiennej akuszerki
Koronawirus powoli mości sobie miejsce literaturze. Oczywiście dzieł filmowych i literackich z wirusem w tle naprodukowano multum, ale traktowano je jako abstrakcję. Dopiero nasze czasy zmieniły to podejście. Wprawdzie powieść „Księga bezimiennej akuszerki” ukazała się w Ameryce w 2014 roku, kiedy nikt o koronawirusie nie słyszał, ale po polsku zjawia się w samym środku gwałtownej epidemii. U Meg Elison wirus nie ma też korony, ale to bodaj bez znaczenia.
Margaret Atwood: Kamienne posłanie
Zbiory opowiadań rzadko pojawiają się na rynku, nie cieszą się wzięciem wydawców ani – podobno – czytelników. Z tym większym uznaniem odnotujmy tom bardzo dobrych opowiadań Margaret Atwood, pochodzący z 2014 roku, a więc późnego okresu jej twórczości. Autorka włączyła wtedy drugi bieg, a jej literatura znalazła się na takim poziomie, że według mego rozeznania wszystko co publikuje godne jest uwagi.
Nassim Nicholas Taleb: Czarny Łabędź. Jak nieprzewidywalne zdarzenia rządzą naszym życiem
Czarne Łabędzie to nagłe a niespodziewane wydarzenia, które przewracają do góry nogami ludzkie życie i bez mała odmieniają kształt cywilizacji. Czarnym Łabędziem może być więc wybuch wielkiej wojny, przełomowe odkrycie, krach finansowy na giełdzie, zamach terrorystyczny. Z pewnością jest nim także wybuch epidemii koronawirusa, o którym w książce Nassima Taleba nie przeczytamy, jako że została wydana wcześniej.