Od kiedy pod koniec XX wieku Vernor Vinge naznaczył narodzenie się globalnej sztucznej inteligencji w kanałach internetu na rok 2030, pisarzy SF zajmuje kwestia nie czy to nastąpi, ale jak. Śledzę i ja te próby szczątkiem uwagi, bo już odszedłem od bliskich związków z SF, ale nim to nastąpiło, popełniłem powieść „Trzeci najazd Marsjan” o tej tematyce. Sztuczne inteligencje próbują w niej zamaskować własne istnienie przed ludźmi, pozorując wizytę obcej cywilizacji i obsypywanie nas wątpliwymi dobrodziejstwami oraz błyskotkami obcej technologii.
U Sawyera, kanadyjskiego pisarza SF, w pierwszym tomie trylogii WWW przebiega to inaczej. Sztuczna inteligencja oczywiście się tworzy, oczywiście w sieci, ale początkowo ślepa, głucha i głupia. SI jest samoukiem, śledząc internetowe komunikaty uczy się niejako przy okazji, czy tego chce, czy nie. Nie wiadomo jednak, skąd zna nasz język – Sawyer postanowił powiadamiać nas o jej przyrostach wiedzy niejako od środka, czyli jej własną relacją. Ta zaś nie może zachodzić w książce inaczej niż słownie.
Dobrym pomysłem wydało mi się natomiast zaangażowanie do kontaktu z tym fenomenem ślepej od urodzenia 15-letniej Caitlin, której wszczepiają implant pozwalający widzieć. Takie implanty albo już się instaluje, albo planuje to robić – jak zwykle doniesienia prasowe na ten temat ociekają bezkrytycznym entuzjazmem. Ale u Sawyera Caitlin widzi nie tylko nasz świat, także ten wirtualny, jak w filmie „Tron” nie przymierzając – w końcu musi się natknąć na wirtualną świadomość, która tam buszuje. Dobre jest to zderzenie młodego z młodym, debiutanta z debiutantką, świeżo narodzonego z nowo narodzoną – nie krępuje ich za duże doświadczenie, nie pozwala się za bardzo dziwić, nie ogranicza inwencji. Webmind – tak każe się tytułować owa SI – nie nawiązuje kontaktu z fachowcami od informatyki czy od świata, cznia tak zwaną ludzkość, tylko koncentruje się na jednostce, niby upośledzonej, lecz dla niego obdarzonej widzeniem bardziej użytecznym, bo sieciowym. Tego co widzi Caitlin nie dostrzeże nikt inny – i tak z poziomu dotkliwego ograniczenia zostanie wywyższona do roli newralgicznego czynnika w danym momencie rozwoju cywilizacji.
Jak się dowiadujemy z informacji wydawcy, Sawyer jest bardzo au courant w kwestiach informatycznych i po mojemu z tych fragmentów powieści wywiązuje się bez zarzutu. Jego historia brzmi ciekawie i wiarygodnie, sojusz między Caitlin i Webmindem został zawiązany, frapujące, co będzie dalej. Trochę podejrzanie wygląda, że ten Webmind taki dobry, przyjazny, nieskażony knuciem, ani trochę demoniczny, rad by chyba przychylić ludzkości nieba. Coś tu się musi zepsuć, bo z samych dobrych chęci i wyuzdanej szlachetności wspaniałej literatury nie będzie.