Romeo i Julia w kosmosie



Tytuł
Pasażerowie
 
Reżyseria
Morten Tyldum

Scenariusz
Jon Spaiths

Obsada
Chris Pratt, Jennifer Lawrence, Michael Sheen, Laurence Fishburne

Muzyka
Thomas Newman

Zdjęcia
Rodrigo Prieto
Romeo i Julia w kosmosie
 

Film „Pasażerowie” pokazuje perypetie, jakie się zdarzyły podczas wyprawy kolonizacyjnej na odległą planetę Homestead II. W anabiozerach spoczywa 5000 kandydatów do rozpoczęcia nowego życia daleko od Ziemi, atoli w 30 roku podróży statek wchodzi na kurs kolizyjny z rojem meteorów i dochodzi do awarii różnych systemów. Taka jest bodaj przyczyna niespodziewanego obudzenia jednego z pasażerów, przy czym owo obudzenie ma charakter nieodwracalny. Ani nie ma jak zalec z powrotem, ani jak złożyć skargi, jako że od Ziemi dzieli nieszczęśnika 30 lat lotu, a od celu dalsze 90. Wygląda na to, że przez resztę życia będzie się plątał samotnie po ogromnym, luksusowo wyposażonym statku, nie mając do kogo otworzyć ust – z wyjątkiem usłużnego barmana lejącego whisky.

Pierwszy rok Jima Prestona na statku to jakby stadium powolnego dziczenia. Ze stanu tego wyrywa go obudzenie śpiącej królewny – odtąd we dwoje będą zmagali się z przeciwnościami losu. Tych bowiem nie zabraknie: statek stopniowo ogarniają awarie, doprowadzając w kumulacji do zagrożenia nie tylko całego lotu, ale przede wszystkim życia dwojga naszych bohaterów oraz wszystkich śpiących beztrosko kolonistów.

Pod względem wizualnym film jest bardzo piękny, wszędzie widać owe 110 mln dolarów wpompowane w projekt. Imponuje mi wizja statku napędzanego bodaj termojądrowo, przy czym nigdzie nie widać zbiorników na paliwo, z czego wniosek, że ów pojazd pali to co wyłapie po drodze. Piękne są widoki otwartego kosmosu, zdjęte jakby wprost z teleskopu Hubble’a, przy czym przy prędkości statku równej 1/2 c powinien chyba wystąpić efekt poczerwienienia nieba – jak przy ucieczce galaktyk odkrytej przez samego Hubble’a. Wspaniałe są wnętrza i wyposażenie statku, przypominającego wielki ekskluzywny hotel, w którym aż chciałoby się zamieszkać, choć może nie przez 90 lat. Ładnie pokazano Arktura z jego protuberancjami, kipiącą powierzchnią itp., widzianą przez bohaterów podczas mijania tej jasnej gwiazdy w celu uzyskania efektu procy grawitacyjnej. Oczywiście ściągnięto to ze Słońca, lekko przerabiając; Arktur jest jednak gwiazdą innego typu, znacznie większą, starszą i jaśniejszą, więc jego powierzchnia wygląda zapewne inaczej. Nachodzą mnie też wątpliwości, czy proca grawitacyjna możliwa jest przy 1/2 c, skoro gwiazdę trzeba minąć blisko, a z sygnałów astronomów wynika, że Artur może mieć towarzysza o masie 12 Jowiszów, krążącego w odległości mniej więcej takiej jak Ziemia od Słońca. Można też wpaść przy okazji na planetę – jak wiemy, wykrywanie ciał na kursie kolizyjnym nie jest mocną stroną tego statku.

pasazerowie-5

Niewiele więcej dobrego da się powiedzieć o „Pasażerach”. Jim i Aurora zakochują się w sobie jak Romeo i Julia nie przymierzając, przy czym nad ich związkiem ciążą różne zaszłości; wspomnę tylko o różnicy w statusie – Aurora jest z wyższych sfer, a Jim to proletariusz. Ona ma opłacone najlepsze posiłki i wygody, on zaś spożywa nieszczególnie wyglądające kawałki jakiegoś zapychacza. W godzinie próby nie tylko naprawią samodzielnie statek, co uważam za mrzonki autora scenariusza, ale i uratują sobie nawzajem  życie. Do najlepszych w filmie należy scena, gdy pływającą w basenie Aurorę dopada nieważkość – łatwo utonąć w kuli wody, która unosi się w powietrzu.

Podstawowe zastrzeżenie, jakie widzę: możliwość przypadkowego wybudzenia jednego lub więcej pasażerów oznacza na pokładzie awarię główną, zagrażającą całości przedsięwzięcia. Trzeba by zatem zastosować n-krotne zabezpieczenia, a nie ryzykować klęskę, gdy jakiś drut się przepali, jak w filmie. Dlaczego właściwie nie można takiego pasażera uśpić ponownie? Bo film by się nie odbył? Dlaczego załoga śpi za pancernymi drzwiami, a obudzenie kogokolwiek z jej członków jest niepodobieństwem – to po co w końcu są ci ludzie? Dla ozdoby? Dlaczego nie wyznaczono cyklicznych dyżurów fachowców? Statek jest w wysokim stopniu autonomiczny, ale wszak nie poradzi sobie sam ze wszystkim.

Dalej: awaria reaktora nie jest możliwa do usunięcia pokazanym w filmie sposobem. Temperatura plazmy jest tak wysoka, że śmiałek, który by w skafandrze próbował wypuścić nadmiar gorąca przez kanał – stojąc w tym kanale – natychmiast zostałby zamieniony w parę. Tu ślusarstwo i ślusarskie metody zdadzą się na nic. Międzygwiezdna technologia wyklucza sposoby polegające na uchwyceniu obcęgami i walnięciu młotkiem.

Co do owego zderzenia z meteorami, które nastąpiło w pustce międzygwiezdnej – przyjmuje się raczej, że nic tam nie krąży, roje meteorytowe zdarzają się wewnątrz układów planetarnych. Pewności jednak nie ma. Przy prędkości 1/2 c skanowanie przestrzeni przed statkiem musi należeć do zadań priorytetowych, roje takie lepiej też omijać zamiast się w nie pakować z ryzykiem unicestwienia statku. Nie bardzo wierzę, że przy takiej prędkości wyjście ze statku na linie jest posunięciem bezpiecznym; astronauta zachowuje wprawdzie początkową prędkość statku, lecz nie mając własnego napędu będzie zostawał w tyle. Dochodzi jeszcze ruch obrotowy statku, co dodatkowo komplikuje sytuację.

Lubię filmy, po których warto podyskutować o czymś oprócz personalnej intrygi pomiędzy dwiema osobami zakochanymi w sobie na zabój. Sprawy techniczne w filmach SF są niezmiernie istotne, nie da się ich odklepać po łebkach. W „Pasażerach” mamy do czynienia z wieloma naciągnięciami i zmuszaniem widza, by na pewne rzeczy przymknął oko. Ambitni twórcy nie powinni żebrać o tego typu ulgi. Gdyby bowiem traktować filmowe realia serio, nastąpiłby kolaps intrygi i z całego filmu nic by nie zostało.

pasazerowie-1

Prześlij komentarz



Reklama

Senni zwyciezcy

Książka do kupienia w Stalker Books

planeta smierci cover

Książka do kupienia w Stalker Books

Człowiek idzie z dymem - Marek Oramus

Książka do kupienia w Stalker Books

COVER bogowie lema

Książka do kupienia w Stalker Books