Przewidywałem, że taka książka musi powstać: ktoś pozbiera najnowsze wyniki badań i przymierzy je do tajemnicy powstania inteligentnego życia na Ziemi. Podjął się tego zadania brytyjski astrofizyk i popularyzator John Gribbin i wywiązał się zeń doskonale, przynajmniej jeśli chodzi o część astronomiczną. Jest to książka o tyle przełomowa, że kładzie kres „urzędowemu” optymizmowi w kwestii życia we Wszechświecie.
Do tej pory kwestię narodzin cywilizacji kwitowano w sposób oczywisty: biliony bilionów gwiazd we Wszechświecie gwarantują, że chociażby w sposób statystyczny gdzieś tam podobnie jak na Ziemi powstaną „bracia w rozumie”. Nic podobnego, powiada Gribbin, prowadziła do tego skomplikowana, pełna szczęśliwych przypadków droga, której powtórzenie gdzie indziej graniczyłoby z cudem. „Dlaczego jesteśmy” pokazuje, że do wytworzenia życia, a następnie inteligencji na Ziemi niezbędna była gwiazda taka jak Słońce, położona w tej a nie innej strefie Galaktyki, posiadająca siostrę o masie 30-krotnie większej, która wybuchła jako supernowa, zasilając tworzące się planety w metale (tak astronomowie nazywają wszystko, co nie jest wodorem i helem). Równie newralgiczna rola przypada Księżycowi, który powstał po zderzeniu Ziemi z ciałem wielkości Marsa ponad 4 mld lat temu. Dzięki temu Ziemia ma wielkie jądro metaliczne, zapewniające silne pole magnetyczne, bez którego przędlibyśmy tu raczej cienko. Nawet gigantyczna kometa, która 700 mln lat temu wyrżnęła w Wenus, była w tym łańcuchu niezbędna.
Generalnie Gribbin przeciwstawia wielkie liczby gwiazd małym ułamkom opisującym możliwości zajścia sekwencji katastrof i przypadków. „Przyczyny naszego istnienia tworzą łańcuch tak nieprawdopodobnych zdarzeń, że szansa na to, iż gdzieś w obrębie Drogi Mlecznej egzystuje inna cywilizacja technologiczna, są znikome. Jesteśmy sami i lepiej przywyknijmy do tej myśli”, sumuje swe rozważania.
Wiedza i Życie 4/2013