Była jedną z moich ulubionych aktorek, a nie ma ich więcej niż palców u ręki. Co dziwne, z reguły są to aktorki tzw. starszego pokolenia – te młodsze wydają mi się niewydarzone i jakieś takie bez polotu. Krystyna Sienkiewicz miała w sobie urok; kojarzy się ją głównie z duetem w kabarecie Olgi Lipińskiej, gdzie wraz z Barbarą Wrzesińską grały długo Siostry Sisters. Obie upozowane na blond czupiradła, zagubione na scenie, nieporadne, w sam raz nadające się do tego, by się ktoś nimi zajął. Teraz Krystyna Sienkiewicz nie żyje, ale to jak zaśpiewała swego czasu „Ach panie, panowie” w spektaklu Osieckiej, po dziś dzień wywołuje ciarki na plecach.
Jej ostatnia książka „Skrawki” jest w pewnym sensie kontynuacją poprzedniej, nazwanej „Cacko” i podobnie pomyślanej i zbudowanej. Złożyły się na nią strzępki wspomnień, refleksje wywołane zdarzeniami życiowymi, deklaracje o kochaniu ludzi, psów i kotów itp. Wszystko to w bardzo bogatej oprawie plastycznej, bo wszak autorka była malarką po szkołach. Obie książki należą do najpiękniejszych pod względem wizualnym wydawnictw na rynku, a popularność aktorki gwarantuje im sprzedaż. Niestety, w „Skrawkach” coraz więcej jest katastrof życiowych: mąż odchodzi, potem wraca, ale tylko po to aby umrzeć, sama Sienkiewicz dostaje udaru, musi się uczyć od początku mówienia i pisania – ale wszystko to podane w aurze dobroduszności, bez pretensji do świata czy do Boga. Nawet jeśli to poza, należy docenić starania, aby nie wydać się zgorzkniałą sekutnicą, zanoszącą wyłącznie pretensje do losu.
Kiedy czytelnik ogląda zdjęcia tej pięknej dziewczyny, a potem kobiety, czyta o kolejach jej życia, myśli sobie, że fortuna obdarzyła ją swoim uśmiechem. Startując jako sierota nie miała wiele atutów w ręku, ale powoli je zdobywała. Zdolności plastyczne pchnęły ją ku sztukom wizualnym, ale potem okazało się, że ma też talent aktorski. Nauczyła się nawet nieźle śpiewać, choć głosu wielkiego nie miała. STS, kabarety, teatry, występy, w tym wiele za granicą, szczególnie za oceanem, pozwoliły zapewnić sobie status materialny i urządzić życie po swojemu. Podszewką „Skrawków”, ale o poniekąd „Cacka”, jest stała troska o sprawy materialne: domy kosztują, zdobienie ich po swojemu takoż, karma dla psów i kotów również nie jest za darmo. Z tekstu przenika skrywana duma, że dobrze sobie radziła w życiu, nie znajdując wielkiego oparcia w mężczyznach, tych dwunogich trutniach.
W kontekście śmierci Krystyny Sienkiewicz jej bogato zdobione sadyby i kąty do przebywania wywołują solidnie przygnębiające wrażenie. Kto je teraz – osierocone – przygarnie? Co się stanie ze zwierzętami, pozbawionymi dozoru dobrej pani? W stosunkowo najlepszej sytuacji pozostajemy my, wielbiciele jej talentu: zostały wszak nagrania, filmy, demonstracje jej sztuki. No i nieźle także władała słowem, o czym świadczy choćby krótki trójwiersz na własny temat: „Wesoła latem, wesoła w zimie / Nazwisko mam po Henryku / Pracuję na dobre imię”.