Książkę poświęconą odczytaniu hieroglifów egipskich czyta się jak powieść. Daniel Mayerson z Uniwersytetu Columbia użył formy czasu teraźniejszego, jakby wydarzenia rozgrywały się przed naszymi oczami. Pisze zajmująco, z wielką znajomością historii staro- i nowożytnej, z zaskakującym jak u naukowca talentem literackim. Taka popularyzacja to prawie ideał.
Choć tematem książki jest praca Champolliona nad odczytaniem pisma starożytnych Egipcjan, książka ma też drugiego głównego bohatera. Jest nim Napoleon Bonaparte, który pod sam koniec wieku XVIII, kiedy Polskę podzielili zaborcy, zorganizował ekspedycję do Egiptu i pobił tam rządzących krajem mameluków. Sam opis tej kampanii, jej przebiegu, kuriozalnych wydarzeń z nią związanych godzien jest lektury – lecz zasługa Napoleona w tym, że to jego żołnierze podczas prac fortyfikacyjnych wykopali w 1799 roku słynny Kamień z Rosetty. Ważąca trzy czwarte tony bazaltowa płyta stanowiła przed wiekami część steli, na której wyryto dekret ku czci faraona Ptolemeusza V w pierwszą rocznicę koronacji. Inskrypcje tej samej treści sporządzono w języku greckim oraz w piśmie hieroglificznym i demotycznym (to jakby hieroglify uproszczone).
Co mogła zawierać taka stela? Oczywiście pean pochwalny na cześć Ptolemeusza V, który „przebaczał tym, co zostali aresztowani i trafili do więzienia, a także każdemu, kto popełnił przestępstwo dawno temu; który co roku przekazywał ziarno domom bożym; który dbał o to, by wysłać piechotę, kawalerię i statki w celu odparcia tych, którzy zaatakowali Egipt z morza…” itd. Dla dzieła odczytania hieroglifów istotne było, że imię faraona zapisane w trzech językach doprowadziło do złamania kodu, który wcześniej wydawał się nie do ruszenia. Inny równie cenny obiekt, 6-tonowy obelisk z wyspy Fole na Nilu, pierwotnie zdobiony złotem i srebrem, także zawierał masę płaskorzeźb i hieroglifów. Meyerson pokazuje, jak imiona Ptolemeusza, Kleopatry, a potem Ramzesa i Totmesa, potwierdziły, że metoda Champolliona daje rezultaty.
Sam Champollion, który pod koniec krótkiego życia – zmarł mając 42 lata – znał 16 języków, prowadzony jest przez autora od lat chłopięcych, kiedy to w wieku 11 lat przysiągł, że złamie kod hieroglifów. Temu też podporządkował całe swe wykształcenie, o które bynajmniej nie było mu łatwo. Nowe języki, koptyjski, arabski i inne, opanowywał z fanatycznym zapałem i można śmiało rzec, że był na Ziemi jedynym osobnikiem dysponujących odpowiednimi kompetencjami, by zamierzonego dzieła dokonać. Butni Anglicy, którzy przejęli Kamień z Rosetty w 1802 roku i obecnie przechowują go w British Museum, nie byli w stanie uporać się z tym własnymi siłami. Champollion nie miał dostępu do Kamienia; dysponował tylko odbitką „drukarską” zrobioną w ostatniej chwili. Po prostu powierzchnię płyty posmarowano czernidłem do butów – farby drukarskiej w obozie francuskim dawno już zabrakło – i całość odciśnięto na arkuszach papieru. Gdy Champollion zwrócił się do Anglików o podanie dokładniejszych danych o fragmencie, który odcisnął się nierówno, otrzymał odpowiedź, że sam Kamień z Rosetty zawiera w tym miejscu wadę.
Książka wspaniale pokazuje, jak nieobliczalnym medium jest historia, jakim nieprawdopodobnym zbiegom okoliczności zawdzięczamy nie tylko określone wydarzenia i to, jak się dalej potoczą, ale i wiedzę o nich, odkrytą po tysiącleciach.