Okazuje się, że można napisać coś nowego o Projekcie Manhattan. Książka Kiernan ujmuje jego dzieje od strony zatrudnionych przy Projekcie kobiet, nadto zaś wprowadza czytelnika do zakładów wzbogacania uranu. Takich zakładów było kilka, nazwanych poetycko Y-12, K-25, X-10 czy S-50; pozyskiwały one uran 235 do produkcji bomby atomowej. W pobliżu instalacji zbudowano miasto Oak Ridge, które w szczycie liczyło 75 tys. mieszkańców i miało sieć transportową porównywalną z największymi metropoliami USA.
Walorem reportażowego opisu Kiernan nie są jednak losy młodych kobiet rekrutowanych do pracy przy Projekcie, ale socjologiczna otoczka przypominająca scenerię produkcyjniaka: wszechobecne błoto, wielka budowa, prowizorka bytowania, zostawione daleko rodziny, nadzieje na dobry zarobek i urządzenie się. Co ciekawe, kobietom w owym czasie limitowano dostęp do wykształcenia, ale jako operatorki kalutronów (cyklotronów z Kalifornii wzbogacających uran do 90 procent) spisywały się wyśmienicie. Zdjęcie takiej operatorki ukazuje kobietę przed ścianą zegarów i pokręteł; jej zadaniem było utrzymać główny wskaźnik w oznaczonym zakresie. Co wytwarza maszyneria, oczywiście nie wiedziały.
Obsesja tajności była w Oak Ridge wszechobecna. Co produkujecie? Dzieci. Ilu was tam pracuje? Połowa. Kto był zbyt dociekliwy albo gadatliwy, ten znikał z dnia na dzień i więcej się nie pojawiał. Panowała segregacja rasowa: Murzyni mieszkali osobno, w gorszych warunkach i ostrzejszych rygorach, a gdy w celach naukowych wstrzyknięto komuś dawkę plutonu, przypadkiem też był to Murzyn. To jedna z najbardziej bulwersujących historii z tej książki: oczywiście nie udało się dojść, kto wydał taki rozkaz.
„Kobiety, które pomogły wygrać II wojnę światową”, zachłystuje się Kiernan. Niewątpliwie nawet sprzątaczka Kattie Strickland miała w tym jakiś udział – lecz „Dziewczyny atomowe” sprawiają wrażenie, jakby wobec pracy kobiet udział np. fizyków był mniej istotny. W ten sposób ciekawy, acz przegadany reportaż nabiera momentami cech literatury feministycznej, co czyni go dość uciążliwym w lekturze.