Wells głupszy od Wellsa



Tytuł
Pierwsi ludzie na Księżycu
 
Autor
Herbert George Wells

Tłumaczenie
Witold Chwalewik

Wydawca
Solaris 2015

Cena wydawnictwa
29,99
Wells głupszy od Wellsa
 

Powieść „Pierwsi ludzie na Księżycu” pochodzi z roku 1901, a więc jest starsza o trzy lata w stosunku do choćby „Wojny światów” tegoż autora. Po lekturze stwierdzam, że Wells przez ten czas nie rozwinął się naukowo, a i z logiką bywa na bakier. Ponieważ uchodzi za pisarza dającego mocne podwaliny naukowe swym dziełom, skupmy się teraz na tym.

Bohaterowie powieści przemieszczają się na Księżyc w pojeździe o kształcie kuli okrytej materiałem, który ekranuje grawitację. Kaworyt to licentia poetica, musimy weń wierzyć, jako że odmienia całą rzeczywistość bohatera (i ludzkości, tyle że ona o tym nie wie). Wystarczyłoby podłożyć sobie pod zadek krążek z kaworytu, a unieślibyśmy się do granic atmosfery i dalej w kosmos. Znacznych trudności nastręczyłaby produkcja kaworytu, który sam siebie też by ekranował od grawitacji, ale o to mniejsza.

Logistyka wyprawy budzi zdumienie – właściwie nie ma jej wcale. Wellsowi wyjazd na Księżyc myli się z wyjazdem za miasto, bohaterowie wyruszają ubrani jak na piknik i takoż zaprowiantowani. Spyżę mają rzuconą luzem pod nogi, wskutek czego w nieważkości konserwy i inne dobra latają wokół nich. Nie ma żadnego sterowania, kierowanie statkiem odbywa się przez system rolet rozwijających i zwijających zasłony z kaworytu. Pewnym odstępstwem od ogólnej niefrasobliwości jest zabranie butli ze sprężonym tlenem, by było czym oddychać na Księżycu. O sikaniu i robieniu kupy Wells przez całą powieść taktownie nie wspomina.

Oczywista powietrze księżycowe nie dość że istnieje, to nadaje się do oddychania znakomicie, podobnie jak tamtejsza żywność nadaje się do jedzenia. O powietrzu badacze nasi przekonują się w ten sposób, że po prostu otwierają właz: raz kozie śmierć. Czniają księżycowe bakterie, które tam istnieć muszą. Jak wiadomo przybyszów z Marsa w „Wojnie światów” wykończyły ziemskie mikroby; w „Pierwszych ludziach na Księżycu” Wells o tym zapomniał.

Hasając po powierzchni Księżyca i ciesząc się sześciokrotnie mniejszym przyciąganiem podróżnicy z Ziemi zostawiają otwarty pojazd i potem nie mogą go odnaleźć (Księżyc błyskawicznie porasta dżunglą). Nijak go nie znakują ani nie zabezpieczają. A przecież dbałość o środek transportu to podstawa; nadto w tych czasach znane były dobrze problemy logistyczne wypraw polarnych i równikowych.

Reasumując: pod względem naukowego dopracowania jest ta powieść krokiem w tył w stosunku choćby do „Wojny światów”. Także pod względem artystycznym nie imponuje. Czytamy ją dziś jako pozycję z historii SF i dobrze, że została wznowiona. Ciekawe i prekursorskie z dzisiejszego punktu widzenia jest w owadzim społeczeństwie Księżyczan zwałowanie oszołomionych narkotykiem z grzyba osobników chwilowo zbędnych. Zamiast się wałęsać bezproduktywnie niech poleżą na polu wśród owych grzybów. W przyszłości, jak sądzę, pomysł ten przyjmie na Ziemi formy instytucjonalne jak u Snerga: tysiącletniego snu czy też majaku elektronicznego, nie mającego nic wspólnego z autentycznym życiem.

Prześlij komentarz



Reklama

Senni zwyciezcy

Książka do kupienia w Stalker Books

planeta smierci cover

Książka do kupienia w Stalker Books

Człowiek idzie z dymem - Marek Oramus

Książka do kupienia w Stalker Books

COVER bogowie lema

Książka do kupienia w Stalker Books