Celem książki ks. Michała Hellera jest utworzenie strefy buforowej pomiędzy kosmologią jako nauką fizyczną a zagadnieniami filozoficznymi i teologicznymi, które z niej wynikają. W dziedzinie tej panuje spory bałagan; najlepiej byłoby go uporządkować w formie podręcznika. „Niniejsze opracowanie jest jedynie wstępnym przetarciem drogi”, zastrzega skromnie autor, wybierając ujęcie historyczne, dzięki czemu przy okazji otrzymujemy wykład dziejów kosmologii do roku 1965, czyli odkrycia mikrofalowego promieniowania tła, co odesłało do lamusa model Wszechświata stacjonarnego.
Profesor Heller dysponuje ogromną erudycją, zna swą dyscyplinę na wylot i dlatego może sobie pozwolić na jej ogląd niejako z lotu ptaka, ze wskazaniem ważnych dla jej rozwoju idei. Za narodziny kosmologii uznaje ogólną teorię względności, której równania dały początek dociekaniom, z jakim typem Wszechświata mamy do czynienia. Odkrycie ucieczki galaktyk potwierdziło, że chodzi o ekspansję przestrzeni – być może w nieskończoność.
Heller jest zwolennikiem zasady, by wyjaśniać Wszechświat samym Wszechświatem, tzn. nie sięgać po byty wobec niego zewnętrzne. W domyśle chodzi tu o Boga, ponieważ na początku Wszechświata napotykamy osobliwość (Big Bang), której nie da się wyeliminować żadnymi sztuczkami matematycznymi. „Zbyt przypomina ona stworzenie świata”, miał się odezwać Einstein do Lemaître’a pod wpływem konsternacji, jaka na wieść o tym ogarnęła środowiska naukowe. Teologia nie kwapi się skorzystać z prezentu utrzymując, że stworzenie świata przez Boga jest procesem ciągłym, trwającym do dziś, nie zaś aktem jednorazowym.
Heller zarysowuje ten spór w sposób jasny i jak na osobę duchowną zadziwiająco neutralny. Omawiając kosmologię przedeinsteinowską wskazuje, że Ludwig Boltzmann był prekursorem teorii multiversum. Analizując zagadnienie śmierci cieplnej Wszechświata niemiecki fizyk poddał myśl, że są w nim fluktuacje, gdzie równowaga termodynamiczna jest zakłócona i dlatego wciąż zachodzą tam procesy fizyczne. W jednym z takich obszarów się znajdujemy.