Aniśmy się spostrzegli, jak ważniejsze ciała Układu Słonecznego zostały odwiedzone i pofotografowane przez automatyczne sondy z Ziemi. Pierwsze próby w latach 60. XX wieku były przeważnie nieudane, ale potem szło to coraz lepiej. Przełom nastąpił w latach 70., kiedy dwa Voyagery przemierzyły Układ Słoneczny i zobaczyliśmy z bliska wielkie planety oraz ich księżyce.
Jak te loty i badania przebiegały, pokazuje Krzysztof Ziołkowski w książce „Poza Ziemię”, przeznaczonej i dla fachowców, i dla amatorów. Pierwsi znajdą szczegółowe dane techniczne, drudzy opisy przygód i dokonań poszczególnych sond, a także przepiękne zdjęcia omawianych obiektów. Ziołkowski jest popularyzatorem wytrawnym, jego poprzednią książkę „Zdziwienia” czytałem z zapartym tchem, a przy tym astronomem i skrupulatnym kronikarzem astronautyki automatycznej. Budowa tych stacji, a potem kierowanie nimi na miliony i miliardy kilometrów należą do największych osiągnięć techniki. Za każdym razem autor podkreśla wkład uczonych polskich, którzy skonstruowali niektóre aparaty i rozpracowali konkretne zagadnienia.
Książka pokazuje, jak zbadano planety, ich ważniejsze księżyce oraz komety, planetoidy i planety karłowate, np. Ceres czy Pluton. Ziemię, Księżyc i Słońce wyosobniono bodaj do innej pracy. W sumie Ziołkowski omawia bądź wymienia ponad 350 sond amerykańskich, europejskich, sowieckich i rosyjskich, chińskich, japońskich i innych. Najbardziej fascynują dziś zdjęcia i relacje z wypraw do mniejszych ciał Układu – większe są jako tako znane. Planetoidy, komety, planety karłowate różnią się wyglądem i budową, co świadczy o ich rozmaitym pochodzeniu i przenosi nas do epok, kiedy rodzina planet wokół Słońca dopiero się kształtowała.
Ziołkowski omawia starty sond, przebiegi lotów, kłopoty techniczne po drodze, sprytne sposoby osiągania celów, a przy okazji uświadamia nam, jak bardzo zwyczajne wydaje się nam dziś to, co pół wieku temu wydawało się mrzonką. Pomimo wszystkich utyskiwań, że człowiek jeszcze nie chodził po Marsie, naprawdę jesteśmy mieszkańcami ery kosmicznej.