„Nie widzę żadnego powodu, dla którego w ciągu najbliższych 100 czy 200 lat nie miałby nastąpić rozwój umożliwiający w praktyce podróżowanie w czasie”, sumuje wywody na temat chronomocji Brian Clegg, brytyjski popularyzator nauki. Podobno żadne znane prawo fizyczne nie zakazuje podróży w czasie. W książce „Jak zbudować wehikuł czasu” oczywiście nie znajdziemy planów ani przepisu na maszynę czasu, a jedynie przegląd fizycznych możliwości przesuwania się w czasie w przód i w tył. Nie ma ich wiele; w świecie kwantowym pewne cząstki mogłyby poruszać się w czasie wstecz bądź szybciej od światła, jak tachiony. Niestety, jak dotąd nie możemy takich cząstek wykryć, a tym bardziej na nie wpłynąć.
W świecie makro podróże w czasie wiążą się z rozwiązaniami równań ogólnej teorii względności dla cylindra pyłu o nieskończonej długości oraz dla wirującego Wszechświata. W tym drugim przypadku przy obrocie raz na 70 mld lat krzywa niezbędna do wykonania małego przeskoku w czasie miałaby 100 mld lat świetlnych długości. Podobne efekty można uzyskać w pobliżu masywnych ciał o szybkiej rotacji, jak pulsary czy wirujące czarne dziury. Wszystkie te zjawiska, wymagające zastosowania zaawansowanej astroinżynierii, mają wspólną cechę: trudno z nich wyprowadzić praktyczny mechanizm umożliwiający podróże w czasie.
O kwestiach tych Clegg opowiada w sposób przystępny, często odwołując się do science fiction, z której wywodzi się pomysł maszyny czasu. Umiejętnie łączy znajomość literatury z kompetencją astrofizyczną. Wehikuł czasu Wellsa zawsze znajduje wolną przestrzeń, ale zatrzymany we wnętrzu góry, w ścianie budynku czy choćby w morzu migiem wyparowałby wskutek nagłego wybuchu. Clegg zastanawia się też, czy istnieje Prawo Ochrony Chronologii, które zabrania tak manipulować efektami relatywistycznymi, by skutek wystąpił przed przyczyną. Na razie możemy spać spokojnie, pozbawieni fizycznej możliwości udania się w przeszłość, by tam zapolować na własnego dziadka.