Wczoraj zmobilizowałem wszystkie siły i ruszyłem do PlusMinusa po książki. Dział prowadzi tam Marcin Kube i czasem coś do niego dla mnie przychodzi. Wsiadłem więc w 158, żeby zobaczyć przez szybę trochę życia. W autobusie jedzie po kilka osób, co całkowicie mi odpowiadało, wszyscy w maskach, ale starsze kobiety opuszczają je poniżej nosa. To już lepiej zdjąć całkiem. Lało; w trakcie suszy trafiłem taki dzień, że przemoczyłem tenisówki.
W internecie wiadomość, że kuria łódzka zleciła wycięcie 10 ha lasu, żeby w tym miejscu urządzić kopalnię piasku. Kuria podkreśla podobno, że jest to zgodne z prawem. Z którym? Bożym? Tego bym nie był pewien. Ks. Kłys, rzecznik kurii, obiecuje, że zasadzą 1500 drzew w ramach rekultywacji. Może i zasadzą, choć to nie to samo co wielkie drzewa z terenu 10 ha. Zanim sadzonki dorosną do rozmiaru tamtych wyciętych, a których każde jest wielką kolumną pochłaniającą dwutlenek węgla, to słońce dawno je wypali. W łódzkiem, o ile wiem, niedostatek wody osiąga szczególnie imponujące rozmiary.
Zdumiewające, że w czasach suszy hydrologicznej i wszelkiej innej nawet księża nie widzą nic niestosownego w cięciu lasu dla pieniędzy, bo przecież nie inny motyw tu wchodzi w grę. Jak księża mają taką świadomość ekologiczną, czego wymagać od żądnych szmalu prostaków? Akurat oddałem PlusMinusowi recenzję z książki „Ziemia nie do życia” Davida Wallace’a-Wellsa. Wynika z niej, że jako cywilizacja mamy przesrane i wskutek rabunkowej gospodarki nieodwołalnie ugotujemy się do roku 2050, a może i prędzej. W Polsce nad każdym drzewem, nad każdą odrobiną wody trzeba by się rozczulać, bo mamy jej mniej niż Egipt. Trzeba by natychmiast wprowadzić zakaz wycinki drzew i drugi, zakaz strzelania do zwierząt i zabijania ich. Podobno ostatnio zastrzelono w Polsce milion dzików w celu zlikwidowania wirusa świńskiej grypy. Moim zdaniem osiąga się efekt przeciwny: jeszcze bardziej się tego wirusa roznosi. Rząd ulega lobby przemysłowej hodowli świń; niczyje interesy poza tymi nie wchodzą tu w grę.
Co do koronawirusa, prezydent Trump powiesił trochę psów na Chińczykach, oskarżając ich o rozpowszechnienie wirusa po świecie. Podobno jest na ten temat wiele ogromnych dowodów. Ha, gdyby tak było, wystarczyłby jeden dowód albo dwa. Chińczycy oczywiście odpyskowali i wszystko umilkło, ale to znak, że życie polityczne się toczy, a gdzieś fachowcy debatują nad tajemnicą wirusa: skąd się wziął, co go przygnało, czy to celowa robota. Nie są to pytania błahe i wiele od nich zależy, bo jak wrogo nastawione państwa zaczną się obsyłać wirusami, prędko oczyścimy z dwunogów planetę.
Co może wyszłoby jej na dobre.