Miesiąc minął i przekonaliśmy się, ze Omikron nie taki groźny jak się zapowiadał. Dzisiejsze liczby to 20 456 zakażonych i 360 zmarłych. Ta pierwsza pozwala sądzić, że pandemia słabnie, od końca stycznia zakażonych przestało już przybywać i tylko liczba nieboszczyków wciąż na stałym wysokim poziomie. Odnoszę wrażenie, że nikt się nie przejmuje, czy umrze nas kolejny tysiąc, czy dwa; dziennikarze bliscy sfer rządowych widzą w tym przemyślne działanie, polegające na nabieraniu stadnej odporności poprzez przechorowanie albo zaszczepienie. Szczepi się już mało kto, punkty szczepień redukują godziny przyjęć, rząd redukuje rygory pandemiczne. Od 1 marca obowiązywać będą tylko maski w miejscach publicznych, izolacja i kwarantanna, reszta zostanie zniesiona. Ale jaka reszta? Nikt się niczym nie przejmował, w kościele niektórzy siedzieli całkowicie bez masek. W sklepach pilnują, żeby mieć, ale na bazarze idzie to na pełen żywioł. Ja sam chodzę w bandanie, którą naciągam nas nos albo pod nos, zależnie od rygorów.
W zeszły piątek, czyli 14 stycznia, odbył się pogrzeb Kowala na Cmentarzu Bródnowskim. Kowal trafił do szpitala 16 grudnia i już z niego nie wyszedł. Nikt nie myślał, że to się tak skończy. Ale z drugiej strony czuł się marnie od jakiegoś czasu; kiedy Zipas dzwonił do niego w grudniu, jeszcze przed szpitalem, nie chciał rozmawiać, a w tle słychać było krzyki Baśki (żony), żeby wracał do łóżka. Na początku grudnia miał wystąpić w filmie o Parowskim, ale przesunął termin, bo źle się poczuł. Zmarł w nocy 2 stycznia, ledwo wybrzmiały salwy sylwestrowe. Przygnębiająca śmierć: wigilia w szpitalu, Święta w szpitalu, sylwester w szpitalu. Leżał i słuchał przez ścianę noworocznych wiwatów – czy ze świadomością, że ma już bilet w jedną stronę?
Wczoraj kopnąłem się na szczepienie trzecią dawką, tzw. przypominającą. Chciałem, żeby odbyło się to jak najbliżej – udało się zgłosić do punktu przy Centrum Krwiodawstwa przy Nobla. W środku jeno parę osób, przeważnie starszych (było przed dwunastą), atmosfera pogodna, wyszczep przebiegał spokojnie, nawet leniwie, co mogło trochę dziwić, gdyż codziennie mamy z covida po 700 trupów. Dziś padł nawet rekord, czyli 800, ale pełny spokój, nikt nie bije na alarm, tak jakbyśmy składali tych ludzi w ofierze smokowi i nic nie dało się zrobić. Władza kompletnie się tym stanem rzeczy nie przejmuje, jak mrą, to niech mrą, trochę odciąży się ZUS . Byłem kiedyś zwolennikiem PIS-u, ale to dawne czasy, bo kto widzi bezmiar indolencji tego rządu, w dziedzinach społecznych i gospodarczych, ten nie może go dalej popierać. Codziennie znika po 700 Polaków, a nie wszyscy przecież są zgrzybiałymi starcami. Na co się czeka? Zapewne na to, że samo przejdzie, ale przecież władza, która godzi się na taki systematyczny uszczerbek biologicznej substancji narodu, czyli jego wyniszczanie, nie może przecież być uważana za władzę polską. To jacyś nasłańcy pracujący dla obcych reżimów (dla Łukaszenki?), żeby nas jak najszybciej wykończyć.
Jeśli idzie o covida, pojawiła się odmiana Omikron, podobno 500 razy bardziej zaraźliwa od Delty (ciekawe, jak to zmierzono), ale w przebiegu choroby łagodniejsza. Ufać tym wiadomościom jak najbardziej nie można, bo choć ten i ów na niego zapadł i przechorował, to wciąż nic o nim nie wiemy. Mechanizm wygląda tak: nową odmianę, szczep czy gatunek covida bierze się pod lupę i gdy to i tamto o nim wiadomo, pojawia się nowe wcielenie sukinsyna i dawaj apiać. Działamy w ciągłym niedoczasie. Wiadomo, że po Omikronie będą Pi, Ro, Sigma, Tau, Ypsylon i ile tam zostało liter w greckim alfabecie, my wszyscy musimy przez to przejść i tylko na każdym zakręcie będzie nas ubywało po 500 sztuk dziennie.
Dobry dzień na wpis covidowy: 24 239 nowych zakażeń z wczoraj, nowy smutny i zarazem wyśrubowany rekord. Przyrost jest dość gwałtowny, pod koniec tamtego tygodnia najwyższą wartością było coś koło 19 i pół tysiąca. Testujemy, widzę, model szwedzki: kto się zaszczepił, to jego, reszta przechoruje albo wymrze (wczoraj 463 nieboszczyków), ZUS odetchnie pełną piersią, bo nie będzie musiał płacić tylu emerytur, teraz ani w przyszłości.
W poniedziałek poszedłem do apteki w celu kupienia leków na receptę. Leki były dwa: pierwszy na drżenie samoistne, drugi zaś to poczciwy syrop na kaszel, znany mi od dzieciństwa. Obecnie odkryto, że zawiera efedrynę i wobec tego studenci podobno szprycują się nim w sesji, a także poza nią, gdyż znakomicie nadaje się do wódki. Tak czy owak nie dostałem ani jednego, ani drugiego, apteka miała za mało na składzie. Zapytałem więc, dlaczego w aptece nie ma lekarstw w odpowiednich ilościach, nie dostałem odpowiedzi i poszedłem dalej.
Strona 3 z 9«12345...»Ostatnia »