John Gribbin jest popularyzatorem wytrwałym: już po raz trzeci wziął na warsztat kota Schrödingera (poprzednie tytuły dostępne po polsku to „W poszukiwaniu kota Schrödingera” oraz „Kotki Schrödingera czyli poszukiwanie rzeczywistości”). Tym razem słynny kot firmuje biografię swego twórcy, który odegrał kluczową rolę w tzw. drugiej rewolucji kwantowej i do końca życia należał do najbardziej prominentnych fizyków XX wieku.
Jak każda porządna biografia naukowca, książka Gribbina przedstawia nie tylko koleje losu Erwina Schrödingera, ale także sumuje i ocenia jego dorobek naukowy. Wśród fizyków wyglądał jak ktoś z bohemy artystycznej, obca mu była dbałość o strój (zdarzyło się, że woźny nie chciał go wpuścić na uniwersytet, biorąc go za włóczęgę i dopiero interwencja studentów doprowadziła do wykładu). Nadprzeciętnie kochliwy, szczególnie upodobał sobie żony i córki przyjaciół, z niektórymi miał dzieci. Gdy podczas pobytu w górach stworzył mechanikę falową, także miał obok siebie nieznaną nam z nazwiska muzę (ale nie żonę); być może właśnie jej inspiracji zawdzięczamy jedno z największych osiągnięć teorii kwantowej.
Kot Schrödingera, zamknięty w pudle, jednocześnie żywy i martwy, był modelem wymyślonym w celu zobrazowania absurdów kwantowego świata. W sporze Bohra z Einsteinem o interpretację teorii kwantowej Schrödinger stał po stronie twórcy teorii względności. Wychowany w tradycji fizyki XIX wieku, podobnie jak Einstein poszukiwał w świecie kwantów sensu rozumianego w sposób klasyczny. Nigdy nie szanował interpretacji kopenhaskiej, kolapsu funkcji falowej i jeśli wierzyć Gribbinowi, najnowsze ustalenia fizyki przyznają mu rację. Autor otwarcie trzyma stronę swego bohatera, chwali jego dalekowzroczne intuicje z etapu późnej twórczości, a także informuje, że to Schrödinger jako pierwszy wprowadził modne dziś pojęcie splątania kwantowego.