Czytałem tę książkę w podstawówce, kiedy piłka nożna była w naszej szkole dyscypliną zakazaną. Próbowano nas przekabacić do szczypiorniaka, koszykówki albo biegów, ale my wiedzieliśmy swoje. Po szkole, na przerwach, na wolnych lekcjach piłka kopana królowała na pełnych wrzasku i emocji meczach.
Przez długi czas – już jako dorosły – nie mogłem nigdzie znaleźć powieści Bahdaja. Nasza Księgarnia, dawniej czołowy wydawca dla dzieci i młodzieży, w ślepej pogoni za modą przestawił się na książki o wampirach. Na szczęście jej miejsce zajęła łódzka Literatura, gdzie wciąż wydaje się normalne książki dla normalnych dzieci i młodzieży. I tam właśnie znalazłem wznowienia Bahdaja.
„Do przerwy 0:1” , książka z roku 1957, korzysta z tych samych bohaterów co późniejsze „Wakacje z duchami”. Paragon, którego rodzice zginęli w powstaniu warszawskim (rzecz dzieje się w stolicy krótko po wojnie), Perełka, którego ojciec pije po stracie żony i rządzący wszystkimi Mandżaro tym razem tworzą na Woli drużynę piłkarską i uczestniczą w turnieju dzikich drużyn. Żeby nie było łatwo, w tej samej dzielnicy działa konkurencyjny Huragan, z którym nasi bohaterowie mierzą się na boisku i poza nim.
W powieści występuje wiele postaci ubocznych, jak piłkarz Stefanek, który bierze pod swoje skrzydła drużynę Paragona i Perełki. Są dobrzy sojusznicy w rodzaju fryzjera Sosenki czy montera Łopotka – ten jako były piłkarz znakomicie sprawdza się w roli sędziego. Jest przeidealizowany redaktor „Życia Warszawy” Chudyński, ale też przedstawiciele półświatka, cwaniacy i kombinatorzy. Głównym jednak tematem książki są perypetie Paragona, którego wychowuje uboga ciotka. Nierzadko Paragon budzi się i nie ma z czego zrobić sobie śniadania. Wychodzi na miasto; dzięki kontaktom i operatywności wkrótce jest najedzony i nawet jakieś drobne brzęczą mu w kieszeni. Ale los jakby zawziął się na niego: ciotka idzie do szpitala, Stefanek odkrywa machinacje z piłką (gdyby Paragon jej nie podprowadził, drużyna nie miałaby czym grać). Ma miejsce nawet wymuszony transfer Paragona do konkurencyjnej drużyny, czemu podobnie jak dziś towarzyszą wielkie pieniądze (całe 175 złotych). Życie Paragona to czysty horror i daremne próby wyjścia na prostą.
W tle mamy ruiny Warszawy, wciąż jeszcze nie uprzątnięte, ludzi biednych jak myszy kościelne – całe życie koncentruje się na ulicach, bo nie ma jeszcze telewizji. Wątki społeczne w powieści Bahdaja wydają się najciekawsze; dla młodzieży dzisiejszej, obwieszonej komórkami, smartfonami i innym badziewiem tego typu może to być lektura cokolwiek egzotyczna. Ale warto może poczytać o świecie, gdzie zwykła piłka do kopania wydawała się niedosiężnym dobrem, o którym śniło się po nocach. I jeszcze jedno: czołowym klubem warszawskim była wtedy Polonia; o Legii zwanej CWKS wspomina się tylko raz, i to na marginesie.