– Skąd Ci się wziął pomysł na taką powieść jak „Polska 2.0”?
– Pojawił się pod koniec 2012 roku, po wznowieniu przez NCK mojej historii alternatywnej z czasów rzymskich pt. „Quietus”. Chciałem popełnić coś jeszcze w tej konwencji, ale pomyślałem sobie, aby odnieść to do przyszłości, co oznaczało, że muszą powstać dwie wersje opowieści, aby zaistniała między nimi owa alternatywność. Nie ukrywam, że pewną inspiracją była powieść Szczerka „Rzeczpospolita zwycięska”. Zadałem sobie wówczas pytanie – a jeśli nie zwycięska, to jaka? Tu była już prosta droga do dwóch wersji przyszłości całkowicie względem siebie opozycyjnych. Formalnie „Polska 2.0” to nawet nie jest powieść, to dyptyk złożony z dwóch mikropowieści, na ten sam temat, ale fabularnie zupełnie odrębnych.
– Jak odnajduje się ona w dzisiejszej sytuacji politycznej i dzisiejszych sporach politycznych w naszym kraju?
– To nie jest reakcja na rządy PiS-u! Konspekt dzieła powstał pod koniec 2012 roku i jego założenia niewiele odbiegają od ostatecznej realizacji. Już wtedy wiedziałem, że sprawy w Polsce mogą pójść różnym torem, miałem nawet taką prelekcję, z którą jeździłem po konwentach miłośników fantastyki, przedstawiając pozytywny i negatywny wariant przyszłości naszego kraju. Nie jest to zatem reakcja na wydarzenia roku 2015, choć wtedy powstał zasadniczy tekst obu opowieści (dwa fragmenty napisałem wcześniej). Nie ukrywam, że wzmocniłem w nim akcenty populistyczne, bo trudno było zamknąć oczy na tak potężną falę. Moim zdaniem wyszła mi książka-przestroga, przed przyszłością, która niekoniecznie może okazać się rajem. Do obecnych sporów ma się ona nijak, ponieważ moim zdaniem polscy politycy zajmują się dziś odpowiedziami na dawno nieaktualne pytania. W tym sensie są ludźmi przeszłości, a „Polska 2.0” pyta o przyszłość.
– Twoim zdaniem: którego z wariantów przyszłości zarysowanych w powieści jesteśmy dziś bliżej?
– Mam nadzieję, że ciągle jeszcze nie przekroczyliśmy „punktu nieodwracalności” i żaden wariant jeszcze nie został ostatecznie przesądzony. Ale tego nie wiem, nikt nie wie. Być może decydujące okażą się najbliższe 3 – 4 lata. Choć równie dobrze może być i tak, że już przekroczyliśmy ten punkt i nasza przyszłość została „zaprogramowana”. Jeśli tak się stało, to obawiam się, że zdarzy się coś bliższego „Polsce 2.2. Burzy planetarnej”.
– Pewne sceny z powieści, np. zagospodarowanie emerytów, wydały mi się groteskowe. Świadomie przejaskrawiłeś czy też tak widzisz bliską rzeczywistość?
– Nie celowałem w groteskę, lecz horror. Z tego, co czytam, niektórych te obrazy naprawdę przeraziły. Oczywiście świadomie przedstawiłem sytuację skrajną. Bo to jest problem, o którym w Polsce nikt na serio nie chce myśleć – co w sytuacji, gdy rozleci się system emerytalny (i oczywiście budżet państwa, który nie będzie w stanie go dalej dotować) zrobić z milionami nieproduktywnych staruszków, których trzeba za coś utrzymać? Bo przecież nie będzie wystarczająco licznego nowego pokolenia pracowników, które ich sfinansuje swoimi składkami na ZUS. Czytałem kiedyś o pewnej afrykańskiej wiosce, w której starszą osobę niezdolną do pracy wynosiło się na odległość dwóch dni marszu od domu, po czym przywiązywało do drzewa i odchodziło. Te dwa dni to po to, aby staruszek, gdyby jakimś cudem się odwiązał, nie miał możliwości wrócić o własnych siłach. Być może ci ludzie przypadkiem odkryli emerytalny system przyszłości, do zastosowania nie tylko w Polsce.
– Wizja Polski na dnie Pacyfiku jako żywo przypomina mi Zajdlową „Paradyzję”. Na ile Zajdel był Ci pomocnikiem przy produkcji „Polski 2.0”?
– Tak jest, dałem nawet tej części motto z powieści Zajdla, aby zasygnalizować, że stosuję tu schemat odwróconej „Paradyzji” . Tam dystopia, tu utopia, tam wysłannik przybywa z wolnego świata, tu z totalitaryzmu, stopniowe dochodzenie do prawdy o świecie itd. Wykorzystanie dorobku polskiej fantastyki socjologicznej nasuwało się samo. Przy okazji był to rodzaj hołdu dla jej głównego twórcy.
– Czy zamierzasz kontynuować zainteresowanie okazane naszej rzeczywistości w „Polsce 2.0”?
– Tak, ale nie w powieści fantastycznej. Tu i teraz dzieją się sprawy arcyciekawe i zarazem niezwykłe, sztafaż fantastyczny nie wydaje mi się potrzebny do ich opisu. Planuję teraz napisanie powieści współczesnej, dziejącej się we Wrocławiu, chcę wykorzystać konwencję kryminału i thrillera politycznego. Nie będzie to klasyczny kryminał, bo odpowiedź na to, kto zabił, choć padnie, nie będzie najważniejsza. W pewien sposób powtórzę metodę zastosowaną już w mojej powieści historycznej „Wypędzony”, choć tym razem odniosę ją do współczesności. W tym sensie żegnam się z fantastyką; czy na zawsze, zobaczymy.