Jak poukładać pierwiastki, by wydobyć ich podobieństwa i pokrewieństwa, pokazał Dymitr Mendelejew tworząc z nich układ okresowy. Hugh Aldersey-Williams czyni to po swojemu, dzieląc je na grupy służące władzy, światłu i ogniowi, rzemiosłu i estetyce.
Jego książka to jakby krótkie biografie pierwiastków, opisy ich poszukiwań historycznych i prób otrzymania w stanie czystym, ale też roli w dziejach kultury / cywilizacji oraz przeżyć autora idącego ich śladem. Okazuje się, że dziś zdobycie pierwiastków poza tymi najbardziej pospolitymi wymaga niepospolitych starań.
Niektórzy uprawiają turystykę pierwiastkową do miejsc, w których doszło do odkryć dużej liczby pierwiastków. Kolekcjonerstwo pierwiastków, frapujące, choć elitarne hobby, polega na zebraniu jak najwięcej okazów z tablicy Mendelejewa. Oczywiście kompletu liczącego 118 sztuk nikomu zebrać się nie uda – otrzymane sztucznie pierwiastki o wysokich liczbach atomowych są nietrwałe i istnieją ledwie po kilka sekund. Rozpisano już przedłużenie układu okresowego do liczby 168; uczeni nie wykluczają istnienia „wyspy stabilności”, czyli pierwiastków, które uda się zachować.
„Fascynujące pierwiastki” roją się od ciekawostek i anegdot, jak ta o przechowywaniu w zamrażarce dzwonu z rtęci, aby zbadać w zimie, jaki wyda głos (jej temperatura zamarzania to – 38o C), ale wyłączenie prądu zniweczyło ten zamiar. Najsłabszy wydał mi się rozdział o węglu, traktujący o wypalaniu tak potrzebnego do grilla węgla drzewnego. Ani słowa o rezonansie 7,65 MeV w jądrze atomu węgla, dzięki czemu możliwe było powstanie pierwiastków o wyższych od węgla liczbach atomowych. Zabrakło też choćby wzmianki o produkcji pierwiastków we wnętrzach gwiazd. Przy tytanie sporo o biżuterii z tego metalu, ale nic o wykorzystywaniu go w przemyśle kosmicznym jako części rakiet. Podobnie kadm kojarzy się autorowi z barwnikami, ale z prętami kadmowymi do regulacji procesów w reaktorach jądrowych już nie.