Leonard Mlodinov dał się poznać jako współautor kilku książek Stephena Hawkinga; inspirując się jego „Krótką historią czasu” postanowił napisać własną „Krótką historię rozumu”. Współpraca z Hawkingiem, ale także udział w przedsięwzięciach komercjalnych (np. przy serialu „Star Trek”) dały Mlodinovowi nieczęsto spotykaną wśród naukowców sprawność pióra. Opowieść, jak ludzkość rozwijała walory umysłu, jest potoczysta, erudycyjna, pełna ciekawych sądów autora… ale poziomu „Krótkiej historii czasu” nie osiąga.
Być może dzieje się tak dlatego, że inna jest materia książki Mlodinova. Domysłów i interpretacji antropologii nie da się przedstawić równie przekonująco jak konkretów astrofizyki i kosmologii. O rozumie, umyśle i myśleniu nie da się dywagować inaczej jak rozpatrując zagadnienia mózgu, jego budowy, wielkości itp. Wiedza o tym dostępna jest z wykopalisk, ale to jedyny pewny znak. Co tak naprawdę działo się w mózgach stworzeń poprzedzających ewolucyjnie człowieka, można tylko domniemywać.
Mlodinov został więc zmuszony do wyjścia w znacznej części książki poza własną dziedzinę, czyli fizykę, i do referowania zagadnień znanych mu tylko z lektur. Pracę odrobił solidnie, ale to jednak przekaz z drugiej ręki. „Krótka historia rozumu” zaczyna się na dobre dopiero wtedy, gdy autor zaczyna mówić o fizyce i matematyce starożytnych Greków, a zwłaszcza gdy przechodzi do rewolucji naukowej, Galileusza, Newtona i geniuszy dwudziestowiecznych z Einsteinem na czele. Tu czytelnik odbierze swoją porcję przyjemności z lektury.
Tezą książki jest przekonanie, że ludzkość osiągnęła rozumność nie poprzez ciąg indywidualnych wysiłków, ale przez współpracę i działanie społeczne. Myślenie nigdy by się nie narodziło, gdyby nie było z kim gadać i gdyby nie starczyło po temu czasu ni okazji. Opinię tę przenosi na środowisko fizyków, w którym dyskusje, spory, wymiana doświadczeń nie tylko pozwalają falsyfikować błędy, ale generują nowe pomysły. Trochę dziwi, że Mlodinov nie przytoczył nigdzie słynnego aforyzmu Montaigne’a, że rozum jest najsprawiedliwiej rozdzielonym dobrem na świecie, bo nikt nie narzeka, że go ma za mało. Nie doczytał?