W serii Oblicza Zła, grupującej biografie największych zbrodniarzy w dziejach ludzkości, przyszła pora na Ławrientija Berię. To dopiero drugi z areopagu sowieckich rzezimieszków (hitlerowcy byli już w serii reprezentowani czterema nazwiskami), za to książka o nim jest imponująca objętościowo: ze skorowidzem tysiąc stron! Cieńsza była nawet biografia Stalina. Za to na okładce książki o Himmlerze jego nazwisko wybito nie wiedzieć czemu złotymi literami.
Beria był dotąd wśród historyków zaklasyfikowany jednoznacznie: jako oprawca na masową skalę, kierowany przez Stalina, sprawnie parał się mokrą robotą, którą prawdopodobnie uważał za konieczność historyczną. Francuska sowietolożka Thom w swoim dziele koryguje ten obraz: analizując nowe dokumenty usiłuje oddać Berii sprawiedliwość. Świadczy o tym zarówno podtytuł, jak i naświetlenie poszczególnych epizodów z życia politycznego Berii, ale pojawia się wątpliwość, czy w tej kwerendzie Thom nie idzie za daleko. W jej ujęciu Beria knuje bez przerwy za plecami Stalina, choć na niczym nie daje się przyłapać. Gdy trzeba, bez skrupułów zwala winę na innych, rezygnuje z jednych wariantów na rzecz innych, zawsze ma coś na podorędziu. Momentami odnosiłem wrażenie, jakby Beria był gruzińskim Wallenrodem w łonie partii bolszewickiej. Nawet byłe kochanki, które łapano dla niego na ulicach Moskwy, wyrażają się o nim w samych superlatywach. Zapewne, w czasach terroru stalinowskiego nie kultywowano ars amandi, więc konkurencja była znikoma, ale co fakt to fakt.
Z biografii Thom, ale także z innych przekazów wiadomo, że Beria był sprawny, inteligentny, niegłupi. Wygląda na to, że udawało mu się zwodzić nawet mistrza intryg, czyli samego Stalina. Studia, których nie skończył, pochłonięty robotą czekistowską, wytworzyły w nim szacunek dla nauki i ludzi nauki. Kierował sowieckim programem atomowym, co zmusiło do współpracy z nim czołowych fizyków sowieckich tamtej epoki. Mieli o nim do powiedzenia tyle, że był sprawnym organizatorem, błyskawicznie rozumiał, w czym problem, nie bał się podejmowania decyzji, posiadał zdolność odróżniania spraw błahych od ważnych. Sowiecka bomba A bez jego wkładu pewnie by powstała, ale przy większej liczbie komplikacji.
Księga Thom nie jest biografią w takim rozumieniu, jak inne tego rodzaju książki, koncentrujące się głównie na etapach życia bohatera. Tu świadkujemy raczej rozważaniu problemów historycznych mających związek z Berią. A że Beria był obecny w polityce sowieckiej niemal tak długo jak Stalin, Thom serwuje szczegółowe opisy afer i problemów, z jakimi zmagała się i jakie wywoływała sowiecka administracja bolszewicka. Sporo miejsca zajmują kwestie gruzińskie, a także polskie. Wydaje się, że Beria stał po naszej stronie, skoro sprzyjał powstaniu polskiej armii w ZSRR i wyprowadzeniu jej do Persji. Wszystko po to, gdyż chciał mieć blisko Gruzji przydatne dla swoich koncepcji wojsko, a głównym motywem jego działania było uczynienie z Gruzji państwa niepodległego.
Po lekturze tego tomiszcza można odnieść wrażenie, że Beria służył Stalinowi z musu, udawał wiernego psa, ale nim nie był. Inteligentniejszy od swego pryncypała, wielokrotnie coś montował w tajemnicy przed nim, a była to jazda po bandzie, gdyż wielu chciało go przyłapać na nielojalności. Tedy nie tylko Stalin był wodzony za nos, ale i różne Mołotowy, Kaganowicze itp. Knucie ułatwiały Berii pokomplikowane struktury sowieckiego aparatu władzy, nieustanne zmiany wprowadzane doraźnie przez Stalina, mało kto orientował się w tej plątaninie oprócz samego wodza oraz… Berii. Jeśli wierzyć Thom, Beria posunął się nawet do manipulowania Stalinem, który coś podejrzewał i dawał mu to do zrozumienia, mówiąc o jego wężowych okularkach i wężowych oczkach. Z pewnością nie była to oznaka aprobaty; Beria nie przejmował się tym i nijak nie dawał poznać, jeśli go to ubodło. Możliwe nawet, że sam zgadzał się wewnętrznie z taką diagnozą.
Głównym argumentem Thom za knującym przeciw Stalinowi i stalinizmowi Berii było jego zachowanie po śmierci Ziutka Słoneczko, do której być może nawet lekko się przyczynił. Gdy inni towarzysze przybrali pozę żałobników, Beria przystąpił do szeroko zakrojonej destalinizacji na wszystkich frontach. Jego błędem – wynika z biografii – był w równej mierze pośpiech co utożsamienie Stalina z porządkiem sowieckim. Gdy zabrakło głównego szatana, rolę jego przejęli szatani pomniejsi i na swoich grzbietach donieśli stalinizm do naszych czasów. A przecież nie można rzec z całą pewnością, że dziedzictwo Stalina przepadło, skoro na naszych oczach podobny w typie porządek wydaje się w Rosji odradzać.
Co się tyczy Berii, to zmarł tak jak żył, w wyniku spisku. Podobno zamordowano go od razu, żeby jakiś zły duch go nie uratował. (Zamknięty w bunkrze miał wołać o kobietę, by po raz ostatni zażyć ulubionej przyjemności; Thom tego nie potwierdza.) Później urządzono nieboszczykowi proces, lecz zamiast oskarżonego na sali sądowej wystąpił jego sobowtór, okutany w szale i dość konsekwentnie milczący. Czy i sobowtóra zamordowano, pozostaje po dziś dzień tajemnicą.