Równanie Einsteina o równoważności masy i energii słusznie uchodzi za wielkie osiągnięcie fizyki: piękne w zapisie, lapidarnie ujmuje jedną z najważniejszych reguł naszego Wszechświata. Fizycy Cox i Forshaw reklamują je jak waluty na giełdzie: „Równanie E = mc2 mówi, że energia i masa są w pewnym sensie wymienialne, tak samo jak można wymieniać na przykład dolary i euro, oraz że „kurs” wymiany jest równy kwadratowi prędkości światła.” Pół książki poświęcone jest wyprowadzeniu równania z definicji czasoprzestrzeni, przy czym okazuje się, że wystarczy do tego twierdzenie Pitagorasa (wierzymy autorom na słowo). Druga połowa to zastosowania słynnego równania do różnych zagadnień fizyki.
Książka nie jest bardzo trudna w lekturze, ale niepotrzebnie wmawia czytelnikom, że żadnej matematyki znać tu nie trzeba. Obaj młodzi autorzy z profesorskimi tytułami dokładają starań, by lekturę ułatwić: nie tylko tłumaczą, co i jak, ale okraszają tekst humorem dobrej próby. „Jeśli idea nie pociąga za sobą żadnych mierzalnych konsekwencji, to na pewno nie jest konieczna do zrozumienia mechanizmu działania Wszechświata, choć może nadal odgrywać jakąś bliżej nieokreśloną rolę we wprawianiu nas w dobre samopoczucie”, sumują użyteczność różnych koncepcji z naukowego punktu widzenia.
Książka o równaniu Einsteina pochodzi z roku 2009, a już zdążyła się zestarzeć. W rozważaniach, skąd się bierze jeden z członów równania, masa, nie sposób było uniknąć odwołania do pola Higgsa nadającego cząstkom masę i do słynnego bozonu. Cztery lata temu była to tylko teoria, dziś zweryfikowana odkryciem bozonu Higgsa w CERN i błyskawicznie nagrodzona Noblem. W fizyce niekiedy zdarzenia pędzą prawie tak szybko jak światło.