Nowa era w fizyce zaczęła się w roku 1900, kiedy Max Planck odkrył kwanty. W czasach, kiedy nie wszyscy wierzyli w istnienie atomów, był to szok; niektórzy mieli nadzieję, że kwanty to chwilowa moda lub wybieg matematyczny, który z czasem zostanie zastąpiony „porządną” teorią. Kwanty jednak ostały się i z czasem doprowadziły do przełomu w klasycznej fizyce, o której wcześniej mawiano, że nie zostało w niej nic do odkrycia.
Takie książki jak „Kwantowy świat” można czytać w nieskończoność. Szczegółowa relacja obejmuje nie tylko opisy kolejnych odkryć aż po zasadę nieoznaczoności Heisenberga, a nawet trochę dalej, ale i odkrywców. Czytelnik ma okazję zapoznać się z nietuzinkowymi postaciami, które tworzyły fizykę kwantową w pierwszej połowie XX wieku. Każda z nich dokładała swoją cegiełkę do gmachu nowej teorii, która wyglądała tak dziwacznie, że w pewnym momencie nadeszła pora na refleksję, co to wszystko znaczy.
Książka Kumara opowiada też o fundamentalnym sporze pomiędzy Bohrem i Einsteinem o interpretację mechaniki kwantowej, a tym samym o naturę mikroświata, gdzie załamują się prawa klasycznej fizyki. „Nie ma świata kwantowego. Istnieje tylko abstrakcyjny, kwantowomechaniczny opis. (…) Fizyka koncentruje się wokół tego, co możemy o naturze powiedzieć”, perorował Bohr, twórca tzw. interpretacji kopenhaskiej. „To, co nazywamy nauką, ma tylko jeden cel – ustalenie tego co jest”, odpowiadał mu Einstein, wierzący w istnienie niezależnej od obserwatora, przyczynowo-skutkowej rzeczywistości.
Spór ten, nierozstrzygnięty ostatecznie do dziś, inspiruje kolejne pokolenia geniuszy fizyki. Wielkim walorem „Kwantowego świata” jest ukazanie, jak pracują fizycy, jak dzięki publikacjom, listom, spotkaniom, dyskusjom, stopniowo rozwiązują coraz to nowsze problemy. Fizyka miała szczęście, że jej największe wyzwanie trafiło na plejadę doskonałych umysłów, owładniętych pasją dochodzenia do prawdy o strukturze świata.