Kupowałem kiedyś i czytałem pismo „Literatura Radziecka”, ale tylko numery poświęcone fantastyce pisanej po rosyjsku (wyszły bodaj trzy sztuki). Był tam reprezentowany kwiat fantastyki zza wschodniej granicy, zarówno jeśli idzie o autorów, jak teksty – wszystko porządnie przetłumaczone i wydrukowane na kredowym papierze, z jakim gdzie indziej SF nigdy nie obcowała.
Dzięki tym podejrzanym dziś koneksjom opowiadanie „Śnieżka” znałem od dawna. Teraz weszło w skład wyboru niepublikowanych po polsku tekstów Bułyczowa, podzielonych na dwa tomy. Pierwszy z nich, zatytułowany „Nieziemsko piękna szafa”, obejmuje 10 opowiadań z lat 1968 – 1994 i stanowi przegląd motywów cenionego i lubianego w Polsce autora.
Najstarsze „Awaria na linii” i „Ja pierwszy was odnalazłem” , pochodzące z roku 1968 i 1970, reprezentują klasyczną SF. W pierwszym awaria dotyczy skrzynki przesyłowej artefaktów z przeszłości w przyszłość, w drugim pewna wyprawa międzygwiezdna leci ze ślimaczą prędkością, a u celu dowiaduje się, że inni dotarli tam przed nimi. Gdy oni trwonili czas, na Ziemi opracowano nowe napędy i wyprawy ruszyły w Galaktykę jak burza. Właściwie i najlepszą chyba w zbiorze „Śnieżkę” trzeba by zaliczyć do tego odłamu SF: to opowiadanie o miłości pomiędzy istotami, których podstawą metaboliczną jest woda i amoniak. Z powodu różnicy temperatur, w których egzystują, kontakt fizyczny między nimi jest wykluczony, mogą jedynie dotknąć się przez chwilę, ale i to muśnięcie skutkuje oparzeniem dla jednej i odmrożeniem dla drugiej strony.
Ciekawsze są opowiadania późniejsze, de facto opisy życia w Sowietach z ich biedą, szarością i brakiem wszystkiego łącznie z perspektywami. Można się domyślić, że takie tytuły jak „Stareńki Iwanow”, „Dla ciebie, prosty Marsjaninie” czy „Mój pies Połkan” nie ukazały się nawet po rosyjsku ze względu na zawartą w nich zjadliwą krytykę ustroju komunistycznego. W tym ostatnim Bułyczow przedstawił mocno zrujnowany krajobraz w stylu Strugackich z najlepszego ich okresu, pozwalając sobie w dodatku na takie wtręty: „Pośrodku placu stał olbrzymi pomnik z metalu, a może z kamienia – wyciągnięta ręka, a na postumencie napis „Lenin”. Brakuje tylko głowy. Odtłukli ją jeszcze podczas poprzedniej rewolucji. (…) Miastowi dogadali się z kimś w Uzbekistanie – mają tam pasującą głowę i chcą ją wymienić na kapustę.” Nieźle jak na rok 1972. We wstępie do tego kawałka autor opisuje swój „nieizdat” (neologizm nawiązujący do samizdatu), gdzie w pożółkłych teczkach składował utwory pozbawione szans na publikację.
Jest jeszcze opowiadanie „Jubileusz” o ewolucji szympansów, które po 200 latach eksperymentu osiągają taki poziom inteligencji, że dla własnego dobra udają głupsze niż są i w końcu uciekają, by w dżungli założyć własne państwo. Kto by się więc spodziewał wyłącznie kawałków politycznych, ten dostanie na dokładkę kilka tekstów zapomnianych, przeoczonych, a wygrzebanych przez Pawła Laudańskiego, selekcjonera obydwu tomów.