Niewielka książeczka stanowi zapis dwóch wykładów Stephena Hawkinga, wyemitowanych przez BBC w styczniu i lutym 2016 roku. Pierwszy, „Czy czarne dziury nie mają włosów”, nawiązuje tytułem do znanego wśród fizyków powiedzenia Johna Wheelera, który w ten poetycki sposób ujął fakt, iż czarne dziury nie promieniują. Hawking, który czarnymi dziurami zajmuje się kilkadziesiąt lat, prezentuje najpierw sam fenomen i porównuje go do wodospadu Niagara. Czarna dziura jest miejscem, gdzie materia wali się w czeluść i już stamtąd nie wychodzi. Horyzont zdarzeń w ujęciu Hawkinga to próg wodospadu; w tym miejscu nawet najlepszy wioślarz nie zdoła się ocalić.
Hawking opisuje także, jak dla obserwatora wyglądałoby zbliżanie się astronauty samobójcy do czarnej dziury. Im bliżej horyzontu zdarzeń, tym tempo zbliżania byłoby wolniejsze, aż wreszcie wyblakły obraz nieszczęśnika utrzymywałby się jakiś czas, po czym i on by zniknął. „W próżni nikt nie usłyszy twojego krzyku, a w czarnej dziurze nikt nie zobaczy, jak znikasz”, sumuje aforystycznie ten proces.
Problemem teorii czarnych dziur jest ginięcie informacji. Jeśli do czarnej dziury wpada telewizor, a olbrzymia grawitacja robi z niego miazgę, to istotnie informacja ginie. Musi przy tym dojść do emisji energii, co teoria wyklucza, gdyż nic, nawet światło, nie może wydostać się z czarnej dziury. Hawking rozwiązał ten paradoks – to temat drugiego wykładu – odkrywając, że czarne dziury promieniują. Gdy na horyzoncie zdarzeń z fluktuacji kwantowych wyłoni się para cząstka – antycząstka, to jedna z nich może zostać wchłonięta przez czarną dziurę, a druga odlecieć w kosmos. Jest to równoważne wyemitowaniu cząstki przez czarną dziurę. Hawking jako pierwszy zastosował zjawiska z mikroświata do badania najpotężniejszych obiektów we Wszechświecie.
Wykłady Hawkinga są zrozumiałe nawet dla laika i obywają się bez wzorów, które wszak trudno nadać przez radio. Geniusz na wózku inwalidzkim, najsłynniejszy naukowiec doby obecnej jeszcze raz dowodzi, że mimo krańcowych kłopotów z komunikacją pozostaje równie świetnym popularyzatorem jak uczonym.