Krzysztof Kąkolewski:  Co u pana słychać?

Parasol dla zbrodniarza

Gdy czytałem pod koniec lat 70. XX wieku „Co u pana słychać?” Krzysztofa Kąkolewskiego, książka miała trochę inną wymowę. Było 30 lat po wojnie, starsi świetnie ją pamiętali i nikt nie negował podstawowych faktów. Dziś czyni to publicznie prezydent Rosji, a Niemcy od lat prowadzą politykę historyczną mającą pomniejszyć ich odpowiedzialność za zbrodnie II wojny, jak i poszukiwać współwinnych. Książka Kąkolewskiego pokazuje między innymi, że takie podejście Niemców nie zrodziło się z dnia na dzień, tylko było obecne od dawna.


Jim Holt:  Idee, które zmieniły świat. Od Einsteina i Gödla po Turinga i Dawkinsa

Umysł kamienia

Okazuje się, że oprócz popularyzatorów nauki istnieje na Zachodzie kategoria pisarzy naukowych, którzy robią to samo co tamci, tylko lepiej. Ktoś taki nie tylko zna się na kwestiach, o których pisze, ale samodzielnie docieka, jaka jest prawda np. o teorii strun, odwiedza prominentnych naukowców, zadaje im wnikliwe pytania itp. Owoc tych zabiegów przedstawia w postaci książki takiej jak „Idee, które zmieniły świat”.


Ian McEwan:  Maszyny takie jak ja

Lustro podane sobie

12 Adamów, 13 Ew, koszt jednej sztuki 86 tys. funtów. Ewy poszły szybciej, jakiś szejk kupił od razu dwie. Adam, który przypadł naszemu bohaterowi, waży 77 kg, żywotność 20 lat, instrukcja obsługi 470 stron, ładowanie prądem 13 A przez 16 godzin. „Wyglądał na Turka albo Greka”


Jerzy Pilch:  60 felietonów najjadowitszych

Pogromca marności

W dobie pośpiechu i bylejakości pewne rzeczy znane z przeszłości tracą wyrazistość. Tak stało się z felietonem, którym nazywa się dziś krótki tekst publicystyczny, głównym wyróżnikiem jest tu rozmiar i jeszcze czasami to, że autor dużo pisze o sobie. Jerzy Pilch reprezentował starą szkołę felietonu literackiego, najwybitniejszym przedstawicielem tego kierunku pozostał w moim mniemaniu Hamilton. Ta szkoła wymagała miejsca w piśmie, a od autora erudycji, rodzaju szaleństwa w traktowaniu tematu, władzy nad piórem, czasem powściągliwości w ironizowaniu. Czyli czynników, których dziś, w naszej oskubanej z wykwintności epoce wyraźnie brakuje.


Szymon Hołownia:  Boskie zwierzęta

Syndrom Gombrowicza

Właściwie nie wiadomo, czym jest książka Szymona Hołowni „Boskie zwierzęta”: esejem kulturowym, rozbudowanym felietonem, przeglądem lektur autora, gloryfikacją świata zwierzęcego czy agitką przeciwko zgubnemu nawykowi jedzenia mięsa. Pewnie wszystkim po trochu. Hołownia uważa, że wyszedł mu „płomienny (chyba) manifest chrześcijanina, który ma dość maszyny idącej dziś przez Ziemię i robiącej z niej piekło dla najsłabszych (…) dość robienia z Boga służącego ludzkich apetytów”. Nadto uznaje zwierzęta za święte, widzi je w raju zanim my się tam dostaniemy, jest pewien, że mają dusze i swoje życie umysłowe, a także zaleca, aby człowiek wziął świat zwierzęcy pod kuratelę zamiast go maltretować, jak to czyni dotąd.


Margaret Atwood:  Testamenty

Ciotka Wallenrod

Wydana w połowie lat 80. XX wieku „Opowieść podręcznej” Margaret Atwood przyniosła autorce zasłużony rozgłos. Opis opresyjnego Gileadu, powstałego na terytoriom dzisiejszych USA, jątrzył i szokował, jakie też formy represji może wygenerować ludzka pomysłowość. Tym bardziej, że najbardziej odartą z praw i dotkniętą prześladowaniami grupą okazały się kobiety, we wszystkim łącznie z rozrodczością poddane naciskowi ideologii.