W tym roku Targi Książki w Warszawie przeniesiono z Pałacu Kultury i Nauki za Wisłę – na Stadion Narodowy. Dobrze im to zrobiło. W Pałacu Kultury po kwadransie byłem mokry, a kiedy raz udałem się w zwykły dzień (czwartek jest zarezerwowany dla ludzi z branży, publiczności tego dnia niby się nie wpuszcza), po godzinie przepychania się z ludźmi czułem się zmordowany jak zapaśnik.
Teraz miejsca jest więcej, Targi zrobiły się bardziej przestronne, a spomiędzy stoisk wydawców prześwitują trybuny. Gdyby odbywał się mecz, można by podnosząc wzrok znad książek śledzić reakcje publiczności. Stoiska ustawiono wzdłuż pasażu wiodącego pierścieniem mniej więcej w połowie wysokości trybun. Dostęp wszędzie idealny, kogo znuży woń papieru, ten zaraz może wytchnąć na stadionie, przeszedłszy niewiele metrów.
W pozostałych kwestiach Targi są przedłużeniem tych sprzed roku i dwóch. Niektórzy wydawcy obecność na Targach uznają za swój psi obowiązek, za rzecz dodającą firmie prestiżu i wiem, że na pewno ich tu spotkam. Inni ostentacyjnie Targi lekceważą, ale wpadają popatrzeć, co w trawie piszczy. (Murawy akurat na stadionie nie było, cementowa płyta bez bramek sprawiała przygnębiające wrażenie. Dach był zasunięty.)
Ogólnie rzecz biorąc zachowało się na Targach to, co najbardziej lubię: spotykanie znajomych, niektórych nie widzianych od lat, oraz możliwość wchodzenia między książki, zaglądania do tych, które wzbudzają ciekawość. W części stoisk już przy wejściu straszyła kasa jak stanowisko cekaemu na reducie, ale trudno się temu dziwić – pieniądze ze sprzedanych książek idą na opłacenie udziału w Targach. Tu znowu sytuacja od paru, parunastu lat się nie zmienia: koszt stoiska znacznie przekracza wpływy z książek i już pewnie nie będzie inaczej.
Miałem do dyspozycji zbyt mało czasu, aby obejrzeć wszystkie bestsellery czy choćby tytuły zasługujące na uwagę. W ofercie dla dzieci i młodzieży daremnie poszukiwałem wznowień książek, które znam z dzieciństwa i tzw. młodości. Ich miejsce wypełniły historie wampiryczne i inne „nowoczesne” badziewie. Generalnie przeniesienie Targów na Stadion Narodowy oceniam pozytywnie. Estetyczny i sławny obiekt, więcej przestrzeni, przewiew, trochę postmodernistyczne połączenie piłki nożnej z książkami. No i z mojej Ostrobramskiej jest dużo bliżej, a dojazd dogodny. Czegóż chcieć więcej?
Chyba tylko dziesięciokrotnego wzrostu czytelnictwa w Polsce.