Ukazało się wznowienie legendarnych już powieści Williama Gibsona składających się na Trylogię Ciągu, w tym słynnego „Neuromancera”, który zainaugurował nurt SF zwany cyberpunkiem. Napisana na początku lat 80. na zwykłej maszynie do pisania – dopiero za honorarium Gibson kupił sobie komputer – powieść ta opiewa epokę zaawansowanej informatyki, kiedy komputery, cyberprzestrzeń, programy itp. stały się obiektami przemysłowej eksploatacji przez wielkie koncerny, a także przez przestępczość zorganizowaną. W takim krajobrazie porusza się bohater, który zwykle startuje z gorszej pozycji, został w przeszłości mocno poszkodowany, ale rusza ze zleceniem do wykonania, a przy okazji szuka okazji do zemsty. Powieści te obfitują w mocne sceny, kiedy życie bohatera wisi na włosku, akcja z reguły rozgrywa się w Japonii albo przynajmniej w Azji, siły zagrażające bohaterowi wydają się nie do pokonania – a jednak udaje mu się jakoś wyjść cało z opresji.
Cyberpunk był następnie rozwijany przez samego Gibsona, a także przez innych autorów (np. Sterling, Cadigan), ale rychło okazał się płytką rynienką tematyczną , którą wyeksploatowano. Dziś uchodzi za nurt o znaczeniu historycznym, przebrzmiały, do którego trudno dodać coś nowego. Także rzeczywistość idzie w innym kierunku niż wskazany przez cyberpunkowców i to, co 30 lat temu wydawało się oczywiste, dziś takie być przestało. Pozostały te książki kryminałami rozgrywającymi się w cyberprzestrzeni (na pokrewieństwo z czarnym kryminałem amerykańskim lat 40. powoływali się sami twórcy), fantastycznymi cyber-operami, w których łatwo zagustować, ale które szybko się nudzą wskutek powtarzalności motywów powieściowych i typów bohaterów. Po latach mam wrażenie, że może dzieło Gibsona powstało z chęci – niekoniecznie przez autora uświadomionej – udzielenia odpowiedzi gatunkowi fantasy przez pokazanie, że możliwe są cuda bez zaklęć, w wersji technologicznej, i że my tych cudów jeszcze doświadczymy.
Zebranie trzech powieści Trylogii Ciągu w jednym tomie pozwala na prześledzenie roboty literackiej Gibsona w sposób dokładniejszy, z odwoływaniem się do pozostałych tytułów. Poszczególne powieści mają co prawda innych bohaterów, ale ukazują tę samą rzeczywistość. W każdym tomie Gibson stara się do niej dodawać coraz to nowsze elementy i chyba w równej mierze dbał o intrygę, jak i o scenografię, w której osadza powieściowe wydarzenia. Bez żadnych wątpliwości Gibson jest w gatunku SF pisarzem wybitnym i dobrze, że pojawił się w swoim czasie na fantastycznym firmamencie, wzbogacając ofertę SF. Korzyść z cyberpunku jest i taka, że dzięki niemu SF została zaakceptowana w środowiskach akademickich Ameryki, poświęcono temu nurtowi solenne analizy książkowe i w ten sposób, bocznymi niejako drzwiami, SF weszła do sal wykładowych jako opowieści o bliskiej przyszłości, którą już względnie dobrze widać.
Książka ukazała się w nowej (numerowanej!) serii Artefakty wydawnictwa MAG, w której, jak rozumiem, będą się ukazywały ambitne tytuły z tzw. twardej fantastyki naukowej. Dla zwolenników takiej literatury – święto.