Skromna objętościowo, ale rzeczowa książka „Planeta wirusów” okazuje się wydawnictwem prawdziwie na czasie: koronawirus Covid-19 znowu się uaktywnił, czwarta fala pandemii narasta. Carl Zimmer, dziennikarz naukowy, ale też wykładowca biofizyki i biochemii na Yale, potraktował zadanie napisania o wirusach jako dostarczenie informacji. Bo mało kto wie, co to są wirusy i dlaczego są groźne.
Dowiadujemy się więc, że w litrze wody morskiej znajduje się 100 miliardów wirusów, a na całej Ziemi 1030 wirusów (10 do potęgi 30). Jest to olbrzymia liczba. Samych gatunków ma być 200 tysięcy. Wirusów grypy mamy 130 rodzajów i chcąc się porządnie szczepić przeciw grypie, trzeba by uwzględnić wszystkie. Dalej: wirusy przenoszą się ze zwierząt na ludzi, odpowiadają za 11 procent naszych nowotworów, niektóre mogą być przenoszone przez komary, czemu sprzyja globalne ocieplenie. Ale też bywają wirusy pożyteczne: zawdzięczamy im 10 procent tlenu na planecie, niektóre z nich pożerają bakterie czerwonki, dżumy itp.
Czym jest wirus? Przeważa opinia, że jest to forma z pogranicza życia i materii nieożywionej, do form żywych ich nie kwalifikujemy. Zawierają po kilka, kilkanaście genów, bardzo szybko mutują, w pewnych okolicznościach są zdolne do przekazywania genów między sobą, czyli do wytwarzania nowych gatunków. Jeśli chodzi o rozmiary, to wzdłuż krawędzi ziarenka soli zmieściłoby się ich tysiąc.
Zimmer wspomina także, że niektórzy badacze upatrują w wirusach ogniwa związanego z powstaniem życia na Ziemi. Nie ma na to kluczowych dowodów, ale w początkach życia ziemskiego zieje taka pustka, że i wirus się tam zmieści. Generalnie książka o wirusach przeraża i fascynuje: sami o tym nie wiedząc jesteśmy skąpani w wirusach, otoczeni przez nie ze wszystkich stron, penetrowani przez te małe sprytne maszynki, które migiem by nas zabiły, gdyby tylko chciały. Na szczęście większość wirusów jest dla nas nieszkodliwa.
Co się tyczy Covida-19, Zimmer nie ma dobrych wieści. Koronawirus polubił nasze towarzystwo i niewykluczone, że będziemy musieli z nim żyć, tak jak np. z grypą. Co właściwie niczego nie zmienia.