Dwadzieścia lat temu w piśmie literackim, w którym pracowałem, postanowiliśmy wydać numer o fantastyce chińskiej. Rychło doszliśmy do wniosku, że oprócz starożytnych mitów fantastyki chińskiej po prostu nie ma. Niezależnie od tego, czy była to prawda, czy nie, pogląd taki na początku XXI wieku musi ulec zmianie za sprawą Cixin Liu, inżyniera zatrudnionego w elektrowni i autora około 20 powieści SF, z których pięć wyróżniono miejscową nagrodą. W 2015 roku Cixin Liu otrzymał największą nagrodę amerykańską Hugo dla fantastów. Dostał ją za powieść „Problem trzech ciał”; przyznanie jej za utwór nieamerykański zdarzyło po raz pierwszy w historii.
„Problem trzech ciał” otwiera trylogię liczącą prawie 2000 stron druku, której centralnym zagadnieniem jest tylekroć rozpatrywany kontakt między cywilizacjami kosmicznymi. Stanęło ono niejako na nowo za sprawą odkryć coraz większej liczby planet pozasłonecznych; jeżeli przy byle gwieździe pałętają się planety, szansa na zaistnienie we Wszechświecie życia, a potem cywilizacji rozumnych znacząco wzrasta.
Od lat w science fiction obowiązywało głupawe podejście, że kontakt taki niesie dla ludzkości same dobrodziejstwa: najpierw odbędzie się ustalenie języka porozumienia w oparciu o prawo Pitagorasa i inne prawidłowości matematyczne, po czym nastąpi słynna wymiana osiągnięć, na której my rzecz jasna znacząco skorzystamy. Nic z tych rzeczy, powiada Cixin Liu, Wszechświat kipi od cywilizacji, które wzajemnie na siebie polują. Kto ujawni swe położenie, ten od razu jest na celowniku i atak na jego planetę jest tylko kwestią czasu. „Wszechświat to ciemny las. Każda cywilizacja to uzbrojony łowca, który skrada się jak duch między drzewami (…) Musi być ostrożny, bo w lesie są inni myśliwi, którzy skradają się tak samo jak on. Jeśli znajdzie jakąś żywą istotę (…) może zrobić tylko jedno: strzelić i usunąć ją. W tym lesie inni ludzie są piekłem, zagrożeniem dla każdej żywej istoty, która zostanie szybko unicestwiona, jeśli ujawni swe istnienie. Oto obraz cywilizacji kosmicznej. Wyjaśnienie paradoksu Fermiego.”
Cixin Liu proponuje więc inne podejście do cywilizacji pozaziemskich – kontakt z nimi to nie bratanie się na kupie i czerpanie z ich niemierzonych osiągnięć, ale zagrożenie, gra o przetrwanie i realny strach przed unicestwieniem. Nie z powodu ich skłonności do mordu, lecz dla podporządkowania prawom Wszechświata, które są takie a nie inne, co Cixin Liu wywodzi z prawie naukową precyzją. Kosmos w ujęciu chińskiego autora kipi od cywilizacji do tego stopnia, że staje się dla nich za ciasny i w interesie każdej z nich jest eliminacja konkurencji w dobrze pojętej grze o przetrwanie.
Dla czytelnika polskiego najbardziej fascynujący jest chyba tom pierwszy, rozpoczynający się scenami z rewolucji kulturalnej, gdy młodzi siepacze mordują publicznie sędziwego astrofizyka. Dalsze rozdziały ujawniają istnienie tajnego programu z czasów Mao; program ten prowadzi do ujawnienia położenia Ziemi jako siedliska młodej, dynamicznej cywilizacji, w stronę której zaraz wyprawia się flota Trisolarian, czyli mieszkańców pobliskiego układu trzech gwiazd Centaura. Nie chcą oni niszczyć Ziemi, tylko ją zdobyć, aby się na niej osiedlić, gdyż ich własny układ, złożony z trzech gwiazd, jest przykładem na nierozwiązywalny fizycznie problem. W rezultacie zdarzają się tam co i rusz zjawiska chaotyczne; tworzenie cywilizacji w takich warunkach to istny koszmar. A jednak nawet w tak niesprzyjających okolicznościach cywilizacja może powstać, istnieć i walczyć o przetrwanie.
Ma Cixin Liu swoją filozofię pisania SF, którą wykłada w posłowiu do tomu pierwszego: „Jako twórca dzieł należących do tego gatunku literackiego, który zaczynał jako jego miłośnik, nie stosuję go jako zawoalowanego sposobu krytykowania obecnej rzeczywistości. Uważam, że największym urokiem tej literatury jest tworzenie licznych wymyślonych światów.” Odgrodziwszy się tym oświadczeniem od posądzeń o nieprawomyślność wobec np. aktualnego kursu chińskich władz, Cixin Liu mógł sobie pozwolić w swej trylogii na wiele, w tym analizowanie dowolnych systemów społecznych, które ludzkość testuje na swej drodze ku gwiazdom. Nie ma bowiem wątpliwości, że odkrycie cywilizacji Trisolarian i groźba unicestwienia przez nią życia na Ziemi, wcale nie zakamuflowana, zmusza ludzkość do przejścia do wyższej kategorii wagowej.
Oczywiście z europejskiego punku widzenia podejście Cixin Liu żadną rewelacją nie jest, wystarczy przypomnieć powieść Wellsa „Wojna światów” o krwiożerczej – dosłownie – cywilizacji Marsjan usiłujących zawładnąć ludzkością. Rzuca natomiast Chińczyk wyzwanie dzisiejszej poprawności politycznej, która wdarła się nawet do stosunków między Ziemią a potencjalnymi jej partnerami z innych systemów gwiazdowych. W tym sensie trylogia Cixin Liu to kubeł zimnej wody na zwolenników CETI, SETI czy innych bzdeti, oblepiania sond kosmicznych okolicznościowymi plakietkami, słania radiowych listów w kosmos i reszty tego rodzaju głupot.