Pod szyldem przewidywania przyszłości książka pokazuje technologie i naukowców, którzy mogą wywrzeć znaczny wpływ na kształt cywilizacji jutra. Stevenson, szef firmy konsultingowej, pisarz, myśliciel i komik specjalizujący się w dowcipie naukowym, wybrał jako kluczowe dziedziny przyszłości m.in. genetykę, robotykę, astronautykę i nanotechnologię oraz naukowców jak Chris Church, Nick Bostrom, Vinton Cerf i Eric Drexler. Wywiady z nimi spisał irytującą manierą „reportażową”; z drugiej strony rzadko mamy okazję poznania tak wybitnych ludzi od strony mniej oficjalnej.
Jednym z zagadnień poruszanych przez Stevensona jest transhumanizm – zapowiedź, że będziemy przekraczać własne ograniczenia, i to w skali masowej. Pożyjemy dłużej, a dzięki bionice każdy stanie się jako ten olimpijczyk: będzie lepszy, silniejszy i szybszy. To prowadzi do wizji społeczeństwa dwuczłonowego, skonfliktowanego w kwestii dostępu do tych dobrodziejstw. Z prognozy tej autor wysnuwa wniosek o nieuchronnym powstaniu cywilizacji postludzi, którzy nas zastąpią i albo wymordują, albo łaskawie pozwolą żyć jako reliktom przeszłości
Książka ma jednak wydźwięk optymistyczny, nawet wtedy, gdy rozprawia o tak istotnym zagrożeniu jak efekt cieplarniany. Prototypy maszynek wychwytujących węgiel z atmosfery już działają, lepsza organizacja wypasu bydła niweluje skutki suszy w Australii i zubożenie gleby w węgiel, a w wykorzystywaniu energii słonecznej notuje się ciągłe postępy. W takiej sytuacji podwodne obrady rządu Malediwów wypada uznać jedynie za chwyt marketingowy, mający na celu ściągnięcie turystów (Malediwy mają zniknąć pod wodą wskutek przyboru oceanu wywołanego roztopieniem czap biegunowych). Problemy i stanowiące na nie antidotum technologie Stevenson opisuje kompetentnie i zrozumiale, co stanowi bezsprzeczny walor książki. Na plus trzeba mu też zapisać, że jako komik nie nadużywa humoru tam, gdzie byłby on nie na miejscu.