Jeszcze do lat 70. XX wieku uważano, że podziemia, głębokie na setki metrów i kilometry – są sterylne. Od lat 80. ta opinia całkowicie się zmieniła, stopniowo w głębi Ziemi wykryto bakterie, grzyby i porosty, a nawet drapieżnego nicienia. Jak do tego doszło, opisuje geolog i mikrobiolog z uniwersytetu Princeton. Książka Onstotta obejmuje ćwierć wieku badań nad podziemną biosferą Ziemi.
Jak każda relacja ze zdarzeń, w których autor uczestniczył osobiście, „Podziemne życie” pisane jest konkretnie, z wymienianiem miejsc, osób i czynności. Momentami jest to jakby reportaż, momentami – powieść podróżnicza spoglądająca w stronę „Wyprawy do wnętrza Ziemi” Verne’a, z której cytatami zaczynają się rozdziały. Schodzenie w głąb Ziemi w głębokich kopalniach złota w RPA i poza kołem podbiegunowym pokazuje, że uprawianie tego rodzaju dyscypliny naukowej wymaga heroizmu. Naukowiec musi być zarazem speleologiem i w wielu przypadkach sam sobie konstruować aparaturę.
Efekt jest jednak wart tego wysiłku: biosfera podziemna nie ustępuje pod względem obfitości nadziemnej. Tysiące gatunków bakterii żyją na głębokości dwóch i trzech kilometrów, w wodzie, szczelinach, w skale. Prace w podziemiach unaoczniły naukowcom, że per analogiam w podobnych warunkach mogą żyć organizmy na Marsie, Europie itp. Z tym że tam kopalń ułatwiających do nich dostęp nie ma i astronauci sami musieliby zabrać się za wiercenia. Już teraz ostrzega się przed możliwością skażenia życia w głębi Marsa i zawleczenia tamtejszych mikrobów na Ziemię.
„Podpowierzchniowa biosfera w dużej mierze składa się z nieznanych typów organizmów, które reprezentują nowe konary drzewa życia”, sumuje Onstott. Dwa pytania pozostają na razie bez odpowiedzi: jaki jest wiek tych organizmów oraz czy życie mogło narodzić się w warstwach skalnych. Niejako przy okazji opisy Onstotta ukazują, w jak piekielnych warunkach ludzie wydobywają złoto oraz w jakich miejscach drążą kopalnie w jego poszukiwaniu.